piątek, 26 września 2014

die 26 Septembis 1634 - Lwów przystraja bramy i buduje „Ar­cus Trium­pha­lis”



Widok Lwowa
Po udanej kampanii smoleńskiej i upokorzeniu Moskwy, król ruszył na sejm, a potem do Lwowa. W lipcu sejm pozwolił królowi sposobić się do wojny z Turkiem, a i sam król chętnie chciał znowu podjąć rolę obrońcy całego chrześcijaństwa. Amurad IV za namową Abazy Paszy szykował wielką siłę na Rzeczpospolitą. Chciał wyzyskać zaangażowanie Rzeczpospolitej w wojnie o Smoleńsk. Jednak po Pokoju Polanowskim utracił sprzymierzeńca.
Król we Lwowie zamierzał organizować wojsko. Stare wojsko wymagało uzupełnień, a listy przypowiednie na nowe zaciągi, trzeba było rozesłać.


Tak Xiąże Albrycht Stanisław Radziwiłł opisuje wjazd do Lwowa:

"26 września
Kiedy 26-go znużeni zbytnim upałem i kurzem w czasie drogi zamierzaliśmy odpocząć około godziny dziesiątej, a potem o wieczornym chłodzie dalej odbywać podróż, dają nam nagle znać, że król postanowił w godzinie drugiej po południu wjechać do Lwowa. Dlatego prędko zjadłszy obiad i wysławszy przodem konie przeznaczone do uroczystego wjazdu, w samo południe, przy skwarze prawie kanikuły, musieliśmy wyjechać i cztery mile przebyć w szybkiej jeździe. Przyjechaliśmy do Lwowa na godzinę przed wjazdem króla, okryci kurzem, spragnieni, na zmęczonych koniach. Ledwie przyszliśmy do siebie i zmieniliśmy okrycia na bardziej uroczyste, zaraz dosiadłszy koni, udaliśmy się na przedmieście i tam witaliśmy króla. Nie zsiadając z koni jechaliśmy przed nim w wraz z innymi do miasta. Było dziesięciu senatorów. Mieszczanie, przybrani w uroczyste, bogate szaty, w otoczeniu straży wyszli w pole witać króla. Ormianie na koniach z turecka ubranych w pióra uczestniczyli w triumfalnym pochodzie; chociaż w 1621 r., kiedy król Zygmunt III z powodu wojny tureckiej przybył do tego miasta, Ormianie wystąpili wtedy jeszcze wspanialej na koniach zdobnych w czaple pióra w grzywach. Kilka chorągwi moskiewskich dodało jeszcze świetności tej pompie. A że wtedy przez cały miesiąc wrzesień nie spadła na wyschniętą ziemię nawet kropla deszczu, kurz zmniejszył liczbę obecnych i przysłonił cały widok. Twarze i suknie wszystkich były tak nim pokryte, że wydało się, jakoby można było na nich pisać. Trwał ten uroczysty wjazd aż do godziny siódmej wieczorem. W mieście i na Wysokim Zamku rozbrzmiewała muzyka oraz huk dział. Przy wejściu na rynek widziano jeden łuk triumfalny, i to mniejszy niż w innych miastach. Władze miejskie niosły nad królem baldachim od bramy aż do jego mieszkania. W katedrze wedle zwyczaju kapituła witała mową króla pod nieobecność arcybiskupa; odpowiedział jej sekretarz wielki koronny. Potem w rynku zsiadł król z konia (przeznaczono królowi do jego dyspozycji cztery kamienice połączone przebiciami). Po odprowadzeniu tam króla i królewiczów, którzy również pozostali w rynku, wszyscy rozeszli się do swych gospód. Ja korzystałem z wygodnego pomieszczenia z drugiej strony rynku."





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz