niedziela, 21 grudnia 2014

Centrum Weterana - Fundacya szpitala żołnierskiego.

Dziś w Warszawie otworzono "Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa". Dobrze, że je otwarto po ponad pięćdziesięciu latach uczestnictwa naszego wojska w misjach pokojowych. Wreszcie będą mieli miejsce gdzie znajdą pomoc i opiekę.

Dawniej też myślano o weteranach, nawet przed wyprawą wojenną. Król Władysław IV i Sejm w czasie sejmu koronacyjnego umieścił w konstytucjach postanowienie o aprowizacji dla istniejącego już szpitala warszawskiego i ufundowaniu nowego szpitala w Tykocinie. Ten pierwszy fundowany przez króla Stefana w 1582 roku podupadł i nie spełniał swoich zadań. Umieszczony przy kaplicy Św. Trójcy przy ulicy Długiej w Warszawie miał na nowo służyć "ułomnemu rycerstwu", jednak jego losy potoczyły się inaczej o czym w innym czasie. Drugi szpital ufundowany w 1633 roku powstał w ciągu trzech lat i spełniał swoje zadania, aż do czasu I Wojny Światowej.

Alumnat Wojskowy w Tykocinie.


"Szpital Warszawski.
67. Na fundusz y prowizyą szpitalowi ułomnego rycerstwa, summę dwadzieścia tysięcy złotych, od sukcessorow y potomków Urodzonego Prokopa Oborskiego, za retenta czopowego do skarbu, w roku 1624, oddaną, naznaczamy, y kwit z teyże summy skarbowey, cassata pomienionego Prokopa Oborskiego, donatorum bonorum Bielska, et sortis in Bodzeno inscriptione, za konsensem wszystkich Stanów, approbuiemy.

Szpital Tykociński.
68. Fundacya szpitala żołnierskiego w Tykocinie, którą Wielmożny Krzysztof Wessolowski, Marszałek nasz Nadworny W. X. L. na maiętności swey dziedziczney w Woiewodztwie Podlaskim, nazwaney Dolistowie, uczynił, y onę w Kancellaryi naszey Koronney Wielkiey, personaliter przyznał: za proźbą onego, a zgodą y konsensem wszech Stanów, we wszystkich pun­ktach in toto approbuiemy; y żeby pomienione dobra, ani in toto, ani in parte, na żadną inszą rzecz, przez Nas, ani Potomki nasze, obrócone nie były; mocą tego Seymu, in perpetuum waruiemy."

środa, 8 października 2014

die 8 Octo­bris UNI­WER­SAŁ KJM­ŚCI.

Obóz Szeina wg ryciny Salomona Saverego


"UNI­WER­SAŁ KJM­ŚCI.

WŁA­DI­SŁAW CZWAR­TY Z ŁA­SKI BO­ŻEJ KRÓL POL­SKI, WIEL­KIE XIĄ­ŻE LI­TEW­SKIE, RU­SKIE, PRU­SKIE, MA­ZO­WIEC­KIE, ŻMUDZ­KIE, INF­LANC­KIE, I SZWEC­KI, GOT­SKI, WAN­DAL­SKI DZIE­DZICZ­NY KRÓL, OB­RA­NY WIEL­KI

CAR MO­SKIEW­SKI ETC. ETC


Wszem wo­bec i każ­de­mu z osob­na PP. Se­na­to­rom tak du­chow­nym jako i świec­kim, i wszyt­kim in­nym sta­nu ry­cer­skie­go lu­dziom, oby­wa­te­lom ko­ron­nym, uprzej­mie i wier­nie nam mi­łym, ła­skę na­szę Kró­lew­ską.

Uprzej­mie i wier­nie nam mili. Z sej­mu szczę­śli­wej ko­ro­na­cy­ej na­szej za kon­sen­sem i uchwa­łą Rptej woj­ny prze­ciw­ko Mo­skiew­skie­mu, któ­ry, nie cze­ka­jąc ter­mi­nu wy­szcia (!) przy­mie­rza, a przy­się­gę zła­maw­szy, na pań­stwa Rptej z róż­nych miejsc z woj­ski na­stą­pił, ale mia­no­wi­cie Smo­leńsk ści­śle szań­ca­mi po­tęż­ne­mi ostroż­ka­mi osa­dziw­szy obiegł, ru­szy­li­śmy się tak jako jeno było po­do­bień­stwo woj­ska co­kol­wiek zgro­ma­dzić do W. X. Litt., a po­tym (chcąc ru­sze­niem na­szym cho­rą­gwie za­ciągnio­ne do po­śpie­chu po­bu­dzić i na­dzie­ję da­nia ob­le­żen­com pręd­kie­go ra­tun­ku uczy­nić), wziąw­szy Pana Boga na po­moc, sta­nę­li­śmy nad Dnie­prem na Głu­szy­cy obo­zem, a złą­czyw­szy się z woj­skiem W. X. Litt… pri­mis die­bus Sep­tem­bris, po­szli­śmy dnia siód­me­go te­goż mie­sią­ca z woj­skiem bez wszyt­kich wo­zów ku Po­krow­skiej gó­rze na ra­tu­nek Smo­leń­sko­wi, gdzie nie­przy­ja­cie­la z pola do for­tów jego spę­dziw­szy, ku­sić się przy­cho­dzi­ło o szanc tam­że po­tęż­nie po­sta­wio­ny, ob­wa­ro­waw­szy czę­ścią woj­ska pra­wą stro­nę, żeby po­sił­ki z Pro­zo­row­skie­go ostroż­ka po­tęż­ne­go przez most i bro­dy nie przy­by­wa­ły, gdzie ry­cer­stwo na so­bie sto­sy nie­przy­ja­ciel­skie od­waż­nie i męż­nie nie bez roz­la­nia krwie trzy­ma­ło. Po na­stą­pie­niu tedy na po­mie­nio­ny szanc z strzel­bą i ludź­mi moc­no opa­trzo­ny z do­by­wa­niem dal­szym, żeby żoł­nie­rza nie tra­cić, za­trzy­mać się przy­szło, a do obo­zu, po­si­liw­szy w oczach nie­przy­ja­ciel­skich za­mek re­gi­men­tem jed­nym Kró­le­wi­ca Jego Mo­ści Ka­zi­mie­rza pie­cho­ty, pro­cha­mi, ku­la­mi i pie­niądz­mi, dru­gie­go dnia po­wró­cić, a po­tym przy­go­to­waw­szy się za obe­zre­niem miejsc po­ło­że­nia i for­tów nie­przy­ja­ciel­skich, zno­wu po­tęż­niej tąż stro­ną brać się ku Smo­leń­sko­wi. Ja­koż dwu­dzie­ste­go pierw­sze­go wrze­śnia, ru­szyw­szy woj­sko, przy­szli­śmy na Po­krow­ską górę, a jak przed­tym, tak i te­goż dnia z pola nie­przy­ja­cie­la pręd­ko spę­dziw­szy i pra­wą stro­nę od szań­cu opa­no­waw­szy, a po­tym po­sił­ki nie­przy­ja­ciel­skie z le­wej stro­ny po­tęż­nie ku te­muż szań­co­wi na­stę­pu­ją­ce strzel­bą się z nimi przez cały dzień pra­wie strze­la­jąc, cze­go i Smo­leńsz­cza­nie, z zam­ku wy­pa­da­jąc, ochot­nie po­ma­ga­li, od­ciąw­szy i szań­ca­mi się na­szy­mi zbli­żyw­szy, przy­ci­snę­li­śmy do tego tych, co szanc trzy­ma­li, że go w noc ciem­ną, ro­wa­mi się prze­braw­szy, opu­ści­li i pro­chów, kno­tów i in­nej mu­ni­cyi nie­ma­ło od­bie­że­li; za­czym Smo­leńsk z tę stro­nę uwol­nio­ny zo­stał i my z obo­zem zbli­ży­li się ku Smo­leń­sko­wi.

W dzień zaś Św Wa­cła­wa szli­śmy na szanc Obe­rste­ra Dama z dru­gą stro­nę Dnie­pru do­brze w pie­cho­tę cu­dzo­ziem­ską i mo­skiew­ską, i co jed­no do obro­ny na­le­ża­ło opa­trzo­ny, a bliz­ko po­sił­ki ma­ją­cy na­stą­pić, gdzie lubo zra­zu po­żą­da­ne­go ef­fek­tu in­ten­tia na­sza nie wzię­ła, spę­dzo­na jed­nak z pola jez­da nie­przy­ja­ciel­ska na po­si­łek te­muż szań­co­wi idą­ca, od kil­ku cho­rą­gwi na­szych i zo­sta­wio­ne kil­ka cho­rą­gwi pie­cho­ty na­szej w po­bliż­szym szań­cu tak nie­przy­ja­cie­la str­wo­ży­li, że, nie cze­ka­jąc dnia ja­sne­go, nie tyl­ko z po­mie­nio­ne­go szań­cu, ale i z wiel­kie­go ostroż­ka i wszyt­kich we­spół ośmi szań­ców po­tęż­nych, za­pa­liw­szy w dzień Śo Mi­cha­ła na­de­dniem sro­mot­nie dział dwie wiel­kich, kno­tów, kul i wie­le com­me­atus róż­ne­go od­bie­żaw­szy, do Sze­hi­no­we­go obo­zu ustą­pił i Smo­leńsk ze dwu stron uwol­nił.
Zo­sta­wa­ła czwar­ta stro­na, gdzie dzia­ła wiel­kie bu­rzą­ce na Bu­the­ni ufor­ty­fi­ko­wa­nej sta­ły, a przy nich szań­ców sześć do­brze zmoc­nio­nych, na któ­rych cu­dzo­ziem­ska wszyt­ka nie­mal była pie­cho­ta, o któ­rej, gdy prze­my­śla­wa­my, aż w dzień Św Fran­cisz­ka, nie cze­ka­jąc na­stą­pie­nia woj­ska na­sze­go i z tych for­tów tak po­tęż­nych dzia­ła z wiel­ką pra­cą w nocy spro­wa­dziw­szy, ustą­pił do Sze­hi­no­we­go obo­zu nie­przy­ja­ciel i Smo­leńsk ze­wsząd od ob­lę­że­nia ści­słe­go wol­nym zo­stał. Lubo to nie­przy­ja­ciel w po­tę­dze swo­jej trud­ny do znie­sie­nia w pół mili od nie­go sta­nął. Któ­ry pro­gress nasz prze­ciw­ko temu nie­przy­ja­cie­lo­wi jako ła­sce Bo­żej i mi­ło­sier­dziu Jego Świę­te­mu przy­pi­su­je­my, i że to dzie­ło Jego ręki po­tęż­nej, któ­rą nam i woj­skom na­szym wi­dzi­my cu­dow­nie być przy­tom­ną, przy­pi­su­je­my, tak ob­wiesz­cza­jąc o tym wszyt­kie Sta­ny Rptej po­bu­dza­my, do te­goż oso­bli­wie du­cho­wień­stwo, aby za tak wy­so­kie do­bro­dziej­stwo win­ne dzię­ki od­daw­szy Ma­je­sta­to­wi Jego Świę­te­mu, pro­sić o dal­sze go­rą­co nie usta­wa­li, a zwłasz­cza, że my też da­lej prze­ciw­ko temu nie­przy­ja­cie­lo­wi po­stę­pu­je­my, aby­śmy go i od Smo­leń­ska wy­par­li i do słusz­nych ja­kich po­ko­ju kon­dy­cyi, (co na oso­bli­wym mamy… ba­cze­niu) przy­ci­snąć mo­gli. Nic w tym nie wąt­pie­my, o co pil­nie żą­da­my, że uprzej­me i wier­ne WW. uwa­ża­jąc, jako cięż­ka i trud­na z tym nie­przy­ja­cie­lem, woj­skiem cu­dzo­ziem­skim wspar­tym, woj­na, więc i od­wa­gę zdro­wia na­sze­go dla do­bra Rptej, a do tego ze szczę­śli­we­go tej woj­ny skoń­cze­nia po­kój Rptej z in­nych stron za­wisł, przy­czy­niać się do tego ze­chcą, żeby nam na tym co do po­si­le­nia i za­trzy­ma­nia wojsk na­szych na­le­ży, nie scho­dzi­ło j żeby in me­dio cur­su ustać nie przy­szło. Któ­ry uni­wer­sał nasz, aby wszyt­kich wia­do­mo­ści do­szedł, roz­ka­zu­je­my urzę­dom na­szym grodz­kim, aby go na miej­scach zwy­kłych ob­wo­łać i pu­bli­ko­wać ka­za­li, in­a­czej nie czy­niąc dla ła­ski na­szej i z po­win­no­ści urzę­du swe­go. Dan w obo­zie pod Smo­leń­skiem dnia VIII mie­sią­ca Octo­bra roku Pań­skie­go MDCXXXIII, pa­no­wa­nia kró­lestw na­szych pierw­sze­go. Pe­trus Gę­bic­ki se­cre­ta­rius MR.

Vla­di­slaus Rex."

Tak oto ogłoszono uwolnienie Smoleńska od oblężenia. Po wielu miesiącach Smoleńsk był wreszcie bezpieczny, ale pozostało jeszcze  rozprawić się z Szeinem i jego wojskiem które zamknęło się w warownym obozie w oczekiwaniu na odsiecz. Dlatego król wraz ze swoim dowódcami podjął kolejny trud zniszczenia dużych oddziałów przeciwnika.

piątek, 26 września 2014

die 26 Septembris - Vox Leonis




Taką o to mową przywitał króla Władysława we Lwowie pisarz i poeta lwowski Józef Bartłomiej Zimorowic:

"Vox Leonis

Oto kiedy za staraniem króla okręt Rzplitej ocalał od burzy, to niech sprawca tego raczy zezwolić, by wśród powszechnej radości i Lwowianie go w swym grodzie odpowiednio uczcili.
Snop herbowy Wazów (bo do herbu należało ówczesnym zwyczajem każdy panegiryk nawiązać), przyniósł Zygmunt III. Z nieurodzajnej Szwecyi i przekazał go Władysławowi, a ten ozdobił go potrójną koroną wskutek własnej zabiegliwo­ści. Widząc to Polacy poruczyli mu, co mieli najdroższego: wolność i bezpieczeń­stwo, sławę otrzymaną po przodkach, rodziny i dobytek, a on nietylko, że nie uszczuplił niczego, ale i owszem powiększył wszystko przez zwycięskie wojny i w ten sposób dowiódł, że na koronę królewską najpierw zasłużyć potrzeba. Ale oto Bóg jeszcze jedne nową koronę mu okazuje. Idź więc Władysławie! dokąd Cię przeznaczenie wzywa. Polacy mianowicie zewsząd nieprzyjaciółmi otoczeni wła­sną dzielnością tylko się utrzymują i ustawicznie na nową sławę zarabiają, przeka­zując ją następnie dzieciom, potomkom dawnych Sarmatów, których Florus nie­słusznie o wiarołomstwo i tchórzowstwo obwinia. Sarmaci bowiem przeciwnie od­znaczali się walecznością, a spadkobiercy ich sławy Polacy dotyczas niezwyciężeni przez nikogo. Niechaj jednak czuwają, bo niebezpieczeństwo grozi jeszcze z północy i południa, niechaj oddadzą dług ojczyźnie i idą za wzorem dawnych wodzów i nowego króla, który przedtem wszystkich wrogów pokonał, a obecnie pychę Turków na proch ściera. Turków! tych potworów wylęgłych koło Kaukazu, co zalały Azyą Mniejszą i znaczną część Europy. Upadł Konstantynopol, upadła Grecyą, anioł rzezi i mordów rozpostarł tam swe panowanie i w postaci smoka nie­nasyconego zwrócił się ku północy, aby w polskiej krwi resztę pragnienia ugasić. Wtedy to rozpoczęły się zapasy, których żadne pióro opisać nie zdoła. Z jednej strony okrucieństwo, a z drugiej potęga ducha polskiego. Przeróżne klęski przeko­nały wreszcie Turków, ze w otwartym boju Polski pokonać nie mogą. Chwytają się więc podstępu i na rozmaite sposoby ojczyznę nasze w swe sidła uwikłać usiłują. Bądźmy więc ciągle czujnymi, bo oto nowy Osman czyha na nasze zgubę i pasie myśl swoją nadzieją zwycięstwa nad Polakami. Nic nie stworzyła natura nad niego straszniejszego, nic nieuczciwszego i nam nieprzyjaźniejszego. Dlatego za ocalenie na teraz od zguby złóżmy dzięki przyjaznym potęgom niebieskim i Władysławowi królowi. Cześć Tobie Władysławie, bo sławę Polski zachowałeś i Turków innym pokój narzucać przyzwyczajonych, do proszenia o pokój zmusiłeś. Ty od dawna przywykłeś wrogów zwyciężać. Kiedy więc teraz we Lwowie ich do nóg swoich usłałeś, to nie zapomną tego nigdy kroniki lwowskie, a zemstę Twoje poczują wro­gowie, bo Ciebie nikt bezkarnie nie zaczepił. Niech więc grozi turecka potęga, komu chce, nam ona nie straszna. Ponieważ zaś tu we Lwowie starłeś pychę wro­gów, przeto nowa stąd chluba dla miasta, które już niejednokrotnie widziało powo­dzenie oręża polskiego, a obecnie na karcie dziejowej zapisuje zawarcie chlubnego pokoju z Turkami. Pokój bowiem jeszcze korzystniejszy od wojny, gdyż przywraca powagę sprawiedliwości, zamarłej wśród odgłosów wrzawy wojennej. Słusznie więc cała Polska czci w królu Władysławie najdzielniejszego obrońcę najżywot­niejszych spraw swoich."


A tak wyglądały przygotowania miasta do uroczystego wjazdu. tekst zaczerpnąłem z opracowania Pobyt Władysława IV we Lwowie w roku 1634r. autorstwa Juliusza Keck Korneli

Brama od strony Krakowskiego Przedmieścia
 Na pierwszą wiadomość o zamierzonym przyjeździe króla z Warszawy postanowiono przedewszystkiem zająć się urządzeniem bramy wjazdowej. W tyra celu 12. września za pomocą wyłomu w murze zrobionego poczęto rozszerzać bramę koło cekhauzu od strony przedmieścia krakowskiego (niestety jest tu jakaś nieścisłość, w owym czasie arsenał miejski stał po wschodniej stronie miasta, podobnie jak stara baszta prochowa, a przedmieście krakowskie było po zachodniej stronie miasta; Król wjeżdżał raczej od zachodu bo jechał z Warszawy) , aby ustawić tam łuk tryumfalny, czyli „portyk" lub „arcus triumphalis". Wśród tej roboty przybył 16. września Bogatko, stanowniczy królewski, i stanął gospodą u Alberta Zimnickiego, nader wpływowego pisarza miejskiego, mającego rozległe stosunki z przeróżnymi osobami w Warszawie. „Ofteyalistg" królewskiego trzeba było sobie ująć podarunkami i sutem przyjęciem „aby panów mieszczan gospodami nie angażował". Mieszczanie lwowscy byli już do tego przyzwyczajeni, że nic darmo nie przychodzi, i że pieniądz to najlepszy środek, trafiający najpewniej do przekonania tak pana jak i sługi. To tez „z rozkazania panów radziec" „zabiegając, aby miastu w dysponowaniu gospod ciężkości nie czynił" dano mu zaraz „pieniężną stacyą" i „podejmowano żywnościami", póki król nie przyjechał. „Mięso, kury, pieczenie, ryby, chleb, jarzyna i przeróżne korzenie" były na jego rozkazy, a miasto zapłaciło nawet za pół garnca wina, którym go „wyczęstował" niejaki p. Rychowski. Nadto gdy wszystkich podarunkami obdarzano, wpłynęła i do jego kieszeni 100 złp. „pro contentatione według dawnego zwyczaju". Za przyjazdem stanowniczego zabrano się jeszcze raźniej do przygotowań. Wysłano Wilkowskiego, jednego z miejskich dygnitarzy do proboszcza w Janowie i zarazem sekretarza królewskiego, celem bliższego „naradzenia się nad sposobem przyjęcia" i zaczęto wybijać ściany z kamienicy Korniaktowskiej, późniejszej królewskiej do Szembekowskiej i Bernatowiczowskiej. Na pierwszem piętrze tych trzech w ten sposób połączonych kamienic urządzono pokoje dla króla i jego najbliższej rodziny. Okna stąd wychodzą na północnowschodnią część rynku, który w ogóle jako w mieście na wskroś handlowem, nie musiał się wówczas zbyt uroczo przedstawiać. Koryta rybne, służące do użytku licznych podówczas handlarzy ryb, słoma i rozmaitego rodzaju śmiecie zalegało plac wolny przed przyszłem mieszkaniem Władysława IV. Wszystko to usunięto teraz na czas pobytu króla, a lwa kamiennego, herb miasta Lwowa wyobrażającego, pomalował na nowo Stanisław malarz za skromną sume 7 groszy polskich.

Kamienica Korniaktowska
Miał jednakże ów Stanisław i korzystniejszą robotę. Na wieży ratuszowej wznosił się podówczas inny mniejszy lew, „lewkiem" przezwany. Koło niego wybudowano teraz małe rusztowanie, z którego „Matys" cieśla miał powiewać chorągwią złotem i srebrem haftowaną, a zdobną w herby Rzplitej i rodziny Wazów. Malowanych herbów do niśj jak i do innych jeszcze chorągwi potrzebnych podczas uroczystego wprowadzenia Władysława IV. do miasta, dostarczył również ów Stanisław.

Równocześnie postępowała praca nad wykończeniem portyku, którego przystrojenia podjął się przedsiębiorca Anzelm Swiątkowicz za 100 złp. nie wliczając w to roboty ciesielskiej i murarskiej. Z zadania wywiązał się szybko, ale nienawistny wiatr „psował" ustawicznie płótna i rajcy musieli je nowymi zastępować. Kiedy zaś wiatru nie stało, to znowu hajduki panów dopuszczały się rozmaitych psot, aż wreszcie zapobiegła wszystkiemu miejska straż nocna, której osobnym rozkazem polecono czuwać na dziełem dowcipu lwowskiego. Podobny los spotkał był i „emblemata", drukowane częścią na papierze białym, częścią zaś na białej i ceglastej materyi jedwabnej, kitajką lub taftą zwanej. Już były w zupełności gotowe, kiedy okazało się, że „drukarz (Jan Szeliga) się pomyleł". Musiano mu je zwrócić i za wydrukowanie innych nową, kwotę pieniężną
zapłacić.
Następnie należało się zająć wynajęciem odpowiedniej orkiestry. Ówczesny Lwów jednak nie oddawał się ze szczególnem zamiłowaniem uprawie sztuk pięknych. Mieszkał w nim wprawdzie muzyk Orzeł, który za „pół talera lewkowego" ułożył w tym celu „echo correspondens" ale właściwej nawet skromnej orkiestry nie było. „Słało się" więc po nią do Żółkwi i przywiozło w wigilią królewskiego przyjazdu. Nieliczna to była grupa muzykantów, kiedy zmieścili się na jednej „furmance" i podobna w zupełności do naszych malo - miasteczkowych, kiedy za trzy dni zajęcia zadowolnili się 20 złp. „Spróbowali" najpierw „grania na ratuszu" a kiedy próba się udała, miasto dało im „kontentacyi" 2 złp. i 10 gr. „aby pilni byli przyjazdu Króla JEMci". Oprócz tego umieszczono w ratuszu trębaczy, których obowiązkiem było trąbić podczas wjazdu króla na rynek, zatoczono działa na wały, aby strzałami armatnimi powitać upragnionego monarchę, postarano się o kosztowne podarunki i niezrozumiałą dla nas ilość ryb korzeni, fig i rozynek i zakupiono wreszcie odpowiednią ilość wina.

O kuchnię królewską miało miasto także staranie; oprócz 6 wołów i jednćj beczki wina dostarczało kilkakrotnie nader znacznej ilości wszelkiego rodzaju ryb, jakich tylko na Rusi Czerwonej dostać było można. Kiedy zaś król z powrotem do Warszawy odjeżdżał, to osobnym wozem prowadzono za nim w podarunku od miasta jeszcze jedne beczkę ryb, sześć kamieni wyziny (rodzaj kawioru) i dwa kosze fig i rozynek."

były też takie wydatki:
Kupiono łokieć adamasku na oprawę chorągwie, 5 złp.
Stanisławowi Malarzowi od malowania y za złoto zapłacono złp. 12.
Malarzowi od malowania ty chorągwi, za złoto y srebro do Herbów dałem złp 6.
Za sztukę płótna co wiatr popsował w bramie dało się gr. 15
Za cwiecky, snory do portyku, bowiem wiatr psował 25 12
Cieśli dało się na cwiecky, aby poprzybijał płótna w bramie przez hajduki popsowane 15
Straży nocnej, którzy strzegli portyku abo bramy dla odarcia z niej płótna przez noczy cztery 27
Za trzy łokci białej Kitayki, Tafty dla drukowania Emblemat na przyjazd JE. Król. Mei złp.6
Item za trzy łokcie kitayki Czeglastey tawty na też emblemata złp.6
Za papier biały dla drukowania tychże Emblemat złp.5
Selidze Drukarzowi od drukowania złp.4
Tenuis powtóre dało się od drukowania, bowiem się był pomyleł, dałem złp. 3
Item za Papier na insze, aby drukował złp.3
Za iednę Becka wina kupioną od Pana Jana Ubaldrna (kupca i rajcy włoskiego pochodzenia) dla rozesłania między IchMość Panów Senatorów za fl. 220;
Paniey Janowey Schlegielowey za l0 12 garca co becka wystarcicz nie mogła na rozesłanie a fl. 4 fl. 42.
Oprócz tego jako podarunek dla samego króla zakupiono jedne beczkę znacznie lepszego wina za 350 złp.
Sniczerzowi do wyrzezania Essów, Orła i korony Baldechinum fl.15
Za drzewek 6 fl.3
Od okowania tych drzewek fl.2
Za sroby do Baldachynum fl.2 gr. 25
Za Galky do Baldekinum fl.5
Za narozniky żelazne dało się .fl.2
Za Jedwab łotow 20 na kutasy Nio 65fl.16
Za złoto do tych kutasów fl.20
Pasamonikom od roboty Kutasów fl.15
Za złoto do pozłoty B ldekinum 48
Od Pasamonow do Baldekinu pozycania 10 Xiędzu Proboszczowi Świętego Ducha, co w kościele dopuscieł robić Baldekinum .1 gr. 7 12
Za łokci 6 Atlasu a fl. 7 42
Za łokci trzy y owierć iednę Tafty a fl. 4 .14
Za Cwiecky mosiądzowe białe .5 gr. 6
Pomocnikom, którzy pomagali Baldekinum robić sprawiła się wiecerza, która kostowała 8 gr. 12
Razem 209złp. 20 12 gr.
Woźnicy Pana Bełskiego, który Pany woził przeciw Królowi JE. Mci w pole witać, dano contentaoyą zł. 4. Za snor jedwabni do kluczów miejskich i z sychem dałem fl. 1 gr. 6. Za trzy łokcie Adamasku szkarłatnego, co się na niem klucze oddawały po fl. 5..... fl. 15.

die 26 Septembis 1634 - Lwów przystraja bramy i buduje „Ar­cus Trium­pha­lis”



Widok Lwowa
Po udanej kampanii smoleńskiej i upokorzeniu Moskwy, król ruszył na sejm, a potem do Lwowa. W lipcu sejm pozwolił królowi sposobić się do wojny z Turkiem, a i sam król chętnie chciał znowu podjąć rolę obrońcy całego chrześcijaństwa. Amurad IV za namową Abazy Paszy szykował wielką siłę na Rzeczpospolitą. Chciał wyzyskać zaangażowanie Rzeczpospolitej w wojnie o Smoleńsk. Jednak po Pokoju Polanowskim utracił sprzymierzeńca.
Król we Lwowie zamierzał organizować wojsko. Stare wojsko wymagało uzupełnień, a listy przypowiednie na nowe zaciągi, trzeba było rozesłać.


Tak Xiąże Albrycht Stanisław Radziwiłł opisuje wjazd do Lwowa:

"26 września
Kiedy 26-go znużeni zbytnim upałem i kurzem w czasie drogi zamierzaliśmy odpocząć około godziny dziesiątej, a potem o wieczornym chłodzie dalej odbywać podróż, dają nam nagle znać, że król postanowił w godzinie drugiej po południu wjechać do Lwowa. Dlatego prędko zjadłszy obiad i wysławszy przodem konie przeznaczone do uroczystego wjazdu, w samo południe, przy skwarze prawie kanikuły, musieliśmy wyjechać i cztery mile przebyć w szybkiej jeździe. Przyjechaliśmy do Lwowa na godzinę przed wjazdem króla, okryci kurzem, spragnieni, na zmęczonych koniach. Ledwie przyszliśmy do siebie i zmieniliśmy okrycia na bardziej uroczyste, zaraz dosiadłszy koni, udaliśmy się na przedmieście i tam witaliśmy króla. Nie zsiadając z koni jechaliśmy przed nim w wraz z innymi do miasta. Było dziesięciu senatorów. Mieszczanie, przybrani w uroczyste, bogate szaty, w otoczeniu straży wyszli w pole witać króla. Ormianie na koniach z turecka ubranych w pióra uczestniczyli w triumfalnym pochodzie; chociaż w 1621 r., kiedy król Zygmunt III z powodu wojny tureckiej przybył do tego miasta, Ormianie wystąpili wtedy jeszcze wspanialej na koniach zdobnych w czaple pióra w grzywach. Kilka chorągwi moskiewskich dodało jeszcze świetności tej pompie. A że wtedy przez cały miesiąc wrzesień nie spadła na wyschniętą ziemię nawet kropla deszczu, kurz zmniejszył liczbę obecnych i przysłonił cały widok. Twarze i suknie wszystkich były tak nim pokryte, że wydało się, jakoby można było na nich pisać. Trwał ten uroczysty wjazd aż do godziny siódmej wieczorem. W mieście i na Wysokim Zamku rozbrzmiewała muzyka oraz huk dział. Przy wejściu na rynek widziano jeden łuk triumfalny, i to mniejszy niż w innych miastach. Władze miejskie niosły nad królem baldachim od bramy aż do jego mieszkania. W katedrze wedle zwyczaju kapituła witała mową króla pod nieobecność arcybiskupa; odpowiedział jej sekretarz wielki koronny. Potem w rynku zsiadł król z konia (przeznaczono królowi do jego dyspozycji cztery kamienice połączone przebiciami). Po odprowadzeniu tam króla i królewiczów, którzy również pozostali w rynku, wszyscy rozeszli się do swych gospód. Ja korzystałem z wygodnego pomieszczenia z drugiej strony rynku."





piątek, 19 września 2014

die 7 Septembris 1633 - Król wkracza do akcji

W siódmym dniu września 1633 roku Król Władysław IV wyprowadził pierwsze natarcie większością sił, na oblegające Smoleńsk siły moskiewskie. Celem ataku były ostróżek pułkownika Mattisona wzniesiony na Górze Pokrowskiej. Ostróżek ten zamykał od północy drogę do mostów prowadzących do Bramy Królewskiej. Tędy Król postanowił wprowadzić posiłki do miasta. Wojskiem atakującym ostróżek dowodził Król i XJM Krzysztof Radziwiłł. W tym samym czasie Marcin Kazanowski blokował siły księcia Prozorowskiego, który przez most na Dnieprze mógł dać wsparcie pułkownikowi Mattisonowi. Do Góry Pokrowskiej broniły dostępu aż trzy linie obrony. Pierwsza ustawiona z kobylin, druga z usypanymi szańcami i trzecia główna pozycja z ostróżkiem.


Ostróżek pułkownika Jerzego Mattisona
"Die 7
... Druga część wojska z JKMcią, bo dalej krążyła, stanęła na placu o godzinie jedenastej, wielka tu była równina, bo chociaż góra idzie przykro do rzeki, ale na wierzchu równa jest z polem i chrostami, które następują. Z tych chrostów wojsko nasze przyszło, a Moskwa niemal wszytką górę kobylinami dwoistemi na dwa łokcia i daliej wysokiemi otoczyła, nie mogli nasi przystąpić, aż te kobyliny zniosłszy. W sprawie za kobylinami stał nieprzyjaciel, częste i gęste chorągwie piesze i jezdne pokazowały się. Do tych kobylin wprzód poszedł pieszo z swojemi p. Wojciech Pęcławski na sławę i oczyszczenie infamiej mężnie w oczach wszytkiego wojska zarabiając, strzelano do niego i ludu jego gęsto, Pan Bóg jednak ich bronił, że nie z wielką szkodą obcięli siekierami kobyliny, zaczym wojsko jezdne i piesze wszedszy prętko nieprzyjaciela z pola spędzili."

Atak na pierwszą linię obrony Góry Pokrowskiej - "kobyliny"
 w innej relacji czytamy:

"Szedł tedy Król JM z wojskiem i inni na całą noc, obchodząc straży nieprzyjacielskie trzy mile niemal na koło, nie na rękę beło wojsku, że przewodnik w ciemną bardzo noc, co wojsko prowadził, zbłądził i tak, cośmy mieli równo z świtaniem witać ich, tośmy nie przyszli ledwo trzy godziny na dzień pod szańce nieprzyjacielskie na Górze Pokrowskiej będące i trojakimi kobylinami obwarowane, na które piechota nastąpiwszy, a wprzód jazdę z pola spędziwszy, kobyliny (piechota za powodem p. Wojciecha Pęclawskiego, który się na tę odwagę puścił) siekierami wysiekać musiała, tam barzo gęsta na nich beła strzelba z dział i z ręcznej strzelby, gdzie i król JM narażał się barzo na ogień i niebezpieczeństwo, a to jednak z łaski Bożej zniozszy kobyliny i z tego, i z dalszego ku ostrogowi miejsca Moskwę zegnano i aż pod sam ostróg na Moskwie jechano, …"

a tak owe kobyliny opisuje Wilhelm Hondius:

"Nieprzyjaciel, uprzedzony o zbliżaniu się naszych, przygotował z tyłu rogatek (kobylin), ot sześciu do siedmiu tysięcy ludzi uszykowanych do bitwy. Kiedy Król uszykował swoje wojsko, przybył Xże Jeo Mść z kilkoma rotami kozaków, pieszych niemców i hajduków, uzbrojonych w siekiery i szpadle by zniszczyć rogatki; te wzniesiono z długich sosnowych bierwion, zaopatrzonych w gęsto i mocno wiązanych na krzyż naostrzonych kołków, i tak dobrze splecionych, że nie lekko było je porąbać. Moskwicini tak uparcie bronili rogatek, że wielu z piechurów padło. Wreszcie po długiej walce, rogatki (kobyliny) zostało porąbane, i wszystkie wojsko mogło wreszcie przechodzić."


schemat typowych moskiewskich kobylin wg W. Hondiusa

 O dalszych postępach wojsk królewskich w tym dniu już niedługo.

czwartek, 11 września 2014

Augustii 1633 - "w Borysowie"


Idąc ku Smoleńskowi wojsko stroniło od pośpiechu, ale nie stroniło od rozrywek.  Między dwoma autoramentami dochodziło do kłótni o zatargów, choć i w jednym i drugim służyli Polacy. Jedno z takich zdarzeń znajdujemy w jednym z diariuszy. W sierpniu, w drodze do Orszy na spotkanie z królem. Husarze spod chorągwi króla JMci zwadzili się z piechotą Reinholda Rosena. Piechotę tę opisano jako chłopów, choć w liście przypowiednim dla gwardii taką o to wskazówkę co do pochodzenia żołnierzy zamieszczono: "którą osobliwie z ludzi szlacheckich". Także werbowani mieli być żołnierze herbowi. W historii piechoty polskiej takie regimenty już powstawały, więc to nie była nowość. Jeśli to byli chłopi, to czy tak odważnie stawali by przeciw towarzyszom husarskim, i to z królewskiej chorągwi?

Bójka w karczmie według Stanisława Grocholskiego (19-20 wiek.)
"O zwadzie w Borysowie nie pisałem przedtym, teraz wypisuję, która z leda czego i przez leda kogo zacząw­szy się, poszła wyżej. Pacholik spod chorągwie króla JMci piwszy z woźnicą królewskim tamże w Borysowie w karczmie, gdy na rozchodzeniu woźnica szynkarce miodu, co wypił w gospodzie, zapłacić nie chciał, a pa­cholik on, co z nim pił, napominał go, aby zapłacił, ów zaś płacić nie chciał, zaczym od słowa do słowa, aż przyszło im do załebka i gdy się sami biją, gruchnęło, to i z obu stron hultajstwo im przybywało do posiłku, tam iż woźnice królewscy w większej liczbie byli, bo ze­wsząd im na pomoc Rożnowa piechota biegła, przyszło szwankować onemu pacholikowi i usarzom dworskim, aż potym z obu stron zajuszywszy się do tego przy­szło, że chorągiew dworską inconsulte podniózszy wy­szli w pole przeciw Rożnowym, tam w tym tumulcie chorągiew królewska zdrapana i znieważona. Widząc tedy towarzystwo spod chorągwie usarskiej KJMci, że nierówna im z tak wielką zgrają chłopstwa piecho­ty Rożnowej sprawa, dawszy pokój kupie, a przedniejszego między sobą towarzystwa wybrawszy, wyzwali na pojedynek przedniejszych z regimentu Rożnowego ex adversa parte. Pan Skarszewski towarzysz naprzód wyzwał samego obestera Rożna, inni także drugich ka­pitanów i oficyjerów jego. Obstitit za tym surowym na­kazem KJM i pod gardłem zakazał, i tak ab untrinque musieli dać pojedynkom pokój, a nie bardzo się też nań kwapił p. Rożen. Sądzono po tym judicialnie te rzeczy, ale siła ich sarka na to, że tnitius niż beło trzeba skarano authores, bo ścięto tylko jednego czy drugiego hajduka, a o zdrapanie chorągwie dwudziestu woźnic kijmi bito, a to przepadło, co z usarzów nabito i nakaleczono."
Bójka w karczmie według autorstwa Jana Steena 17 wiek

wtorek, 29 lipca 2014

20 die Julli - 600 piechurów tak zręcznie równocześnie wystrzeliło, ... iż był to jeden gwałtowny huk





"6 lipca
Książę Kurlandii przybył z dosyć pięknym orszakiem, by odnowić hołd. Tegoż dnia posłowie żołnierzy z zaciekle broniącego się Smoleń­ska przedłożyli królowi swe prośby. Król łagodnie im odpowiedział przez moje usta."

7 lipca
Przybył podkomorzy koronny przywożąc na uroczystość hołdu strój królewski z koroną i insygniami władzy monarszej.

20 lipca

Rankiem odbyło sic; tajne posiedzenie senatu i podjęto decyzję w sprawie punktów hołdu z księstwa Kurlandii. Około dwunastej król odziany w strój monarszy zasiadł pod przygotowanym dla niego namiotem; po obu stronach siedziało szesnastu senatorów (bowiem wczoraj przybył marszałek Sapieha). Wysłano karocą dwóch kasztela­nów, smoleńskiego, i parnawskiego, którzy przywiedli księcia oczekują­cego w pobliżu. Przybył i otrzymawszy od wspomnianych przedtem dwóch postów królewską obietnicę zezwolenia na złożenie hołdu, sam ugiąwszy kolana, prosił o to. Za pośrednictwem kanclerza wyrażono zgodę i oddana do rąk chorągiew, której dotknął także młody książę Jakub. Na zamku 600 piechurów tak zręcznie równocześnie wystrzeliło na znak triumfu, że mogłeś sądzić, iż był to jeden gwałtowny huk; napełnił też przerażeniem niewiasty."

książę Jakub Kettler





Jak czytamy wieści ze Smoleńska mówiły o zaciętej obronie. Już pół roku miasto broniło się i pewnie stąd prośby obrońców do króla. 
W opisie tych zdarzeń na uwagę zasługuję obecność młodego Jakuba Kettlera, który został dopuszczony do złożenia hołdu królowi. Jakub był bratankiem bezdzietnego Fryderyka, który zabiegał, by tytuł księcia pozostał w rodzinie.
Ciekawostką jest też przywiezienie ceremonialnego stroju przez podkomorzego koronnego (Zygmunt Kazanowski) stroju i insygniów królewskich, które były potrzebne do uroczystości, a zapewne leżały bezpieczne w skarbcu.
No i na koniec wspaniała salwa muszkieterów, czyżby to już nowo powstający Regiment Gwardii Pieszej KJM był na tyle dobrze wyszkolony by tak pięknie się popisywać?

piątek, 11 lipca 2014

13 die Junii - KON­DY­CYE PO­KO­JU WIECZ­NE­GO Z MO­SKWĄ ZA­WAR­TE DNIA 13 CZERW­CA ROKU 1634.


Niestety długo nie odwiedzałem bloga zajęty innymi ważnymi sprawami. Wracam do Smoleńska i wojny z Moskwą wpisem o pokoju który zakończył całą wojnę smoleńską i długi okres wojen z Moskwą w pierwszej połowie XVII wieku.

Fragment ryciny Hondiusa przedstawiający mapę Rzeczpospolitej



KON­DY­CYE PO­KO­JU WIECZ­NE­GO Z MO­SKWĄ ZA­WAR­TE DNIA 13 CZERW­CA ROKU 1634.

"mo­skiew­ski­mi nad rze­ką Po­la­nów­ką, ta­kie mie­dzy sobą wiecz­ne­go po­ko­ju oboj­ga na­ro­dów usta­no­wie­nie uczy­ni­li.

Na­przód, co­kol­wiek wo­jen przez te cza­sy mie­dzy Ko­ro­ną Pol­ską i W. X. Lit… a Na­ro­dem Mo­skiew­skim było, co­kol­wiek krzywd, szkód i złe­go na­stą­pi­ło było, to wszyt­ko umo­rzo­no i w nie­pa­mięć wiecz­ną pusz­czo­no, a od tego cza­su bę­dzie mie­dzy Pany na­szy­mi i pań­stwy ich mi­łość, przy­jaźń, bra­ter­stwo szczy­re i sta­te­tecz­ne, za któ­rym ma je­den dru­gie­mu do­brze chcieć, ży­czyć i nie­przy­ja­cie­la je­den dru­gie­go za nie­przy­ja­cie­la mieć i po­czy­tać. Ty­tu­ły przy­stoj­ne mają so­bie da­wać we­dle te­raź­niej­sze­go po­sta­no­wie­nia.

A iż Naja­śniej­szy KJMość Pol­ski Wła­di­sław Czwar­ty we­dle po­sta­no­wie­nia Pana Sta­ni­sła­wa Żoł­kiew­skie­go, Wo­je­wo­dy Ki­jow­skie­go, Het­ma­na Po­lne­go Ko­ron­ne­go od wszyt­kich Sta­nów Zie­mie Mo­skiew­skiej był na Car­stwo Mo­skiew­skie, Kró­le­wi­czem na ten czas bę­dąc Pol­skim i Szwedz­kim, ob­ra­ny z od­da­niem przy­się­gi i pań­stwa tego do­cho­dził, na któ­rym te­raź­niej­szy Car Mo­skiew­ski Mi­cha­iło Fie­do­ro­wicz za ob­ra­niem Zie­mie Mo­skiew­skiej na­stą­pił, o co się woj­na pro­wa­dzi­ła, któ­rą uj­mu­jąc Pa­no­wie Rady Ko­ro­ny Pol­skiej i W. X. Lit… zaś pa­mię­ci KJM. Zig­mun­ta III z przy­mie­rzem lat 14 po­sta­no­wi­li, przed któ­rych wy­ściem woj­na się zno­wu za­czę­ła i zam­ki nie­któ­re pod­czas lat przy­mier­nych przez Mo­skwę po­bra­ne, prze­to Ko­mi­sa­rze obo­jej stro­ny mocą ple­ni­po­ten­cyj swo­ich, za­bie­ga­jąc, aby się krew chrze­ściań­ska da­lej nie lała i po­kój wiecz­ny, któ­ry od daw­nych cza­sów był za­nie­cha­ny, z tym pań­stwem był te­raz po­sta­no­wio­ny, tak z sobą na­mó­wi­li, że KJM. dla uspo­ko­je­nia państw i za­ha­mo­wa­nia dal­sze­go krwie roz­le­wa­nia ma pra­wa swe­go te­raź­niej­sze­go Ho­spo­da­ro­wi Mo­skiew­skie­mu ustą­pić, zie­mię wszyt­kę Mo­skiew­ską od przy­się­gi uwol­nić i wię­cej pra­wa i ty­tu­łu Car­stwa Mo­skiew­skie­go ani przez się, ani przez bra­ciej swych i Rptą, ani przez po­tom­stwo, któ­re­by mu Pan Bóg dał, nie do­cho­dzić i pi­smo od Zie­mie Mo­skiew­skiej dane ma po­wró­cić. A Ho­spo­dar Mo­skiew­ski wzglę­dem tego pra­wa ustą­pie­nia ty­tu­łu, przy­zna­nia i po­ko­ju państw po­stę­pu­je jako sa­me­mu KJM., tak i Ko­ro­nie Pol­skiej i W. X. L. ni­żej po­mie­nio­ne zam­ki, tak te, któ­re te­raz w rę­kach JKMo­ści były, jako i te, któ­re są przez Mo­skwę po­bra­ne, pra­wa i pre­ten­syj wsze­la­kich, któ­re­by so­bie do tych zam­ków Ho­spo­da­ro­wie Mo­skiew­scy czy­ni­li, za­rze­ka­jąc się na wie­ki i żed­ne­go so­bie przy­stę­pu ni­ja­kim spo­so­bem nie czy­niąc. Za­mek Smo­leń­ski ze wszyt­ki­mi po­wia­ta­mi i wło­ścia­mi, za­mek Czer­nie­chow­ski ze wszyt­ki­mi po­wia­ta­mi i wło­ścia­mi, za­mek No­wo­gro­dek Sie­wier­ski ze wszyt­ki­mi po­wia­ta­mi i wło­ścia­mi, Dro­ho­buż za­mek, Bia­ła za­mek, Ro­sław za­mek, Sta­ro­dub za­mek, Po­czo­pow za­mek, Tru­piesk, No­wel, Sie­bież, Kra­sne, Mu­ro­wisk, Wie­li­ska włość, Po­po­wa góra, zam­ki z po­wia­ta­mi i wło­ścia­mi do nich na­le­żą­cy­mi, obie­cu­jąc za się i za po­tom­ki swo­je, że ni­ja­kim spo­so­bem, pra­wa i pre­ten­sy­ej ja­kiej­kol­wiek przy­wła­sczać so­bie do tego nie ma. Któ­re zam­ki, a zwłasz­cza te, któ­re w rę­kach mo­skiew­skich były, mają być od­da­ne za dwie nie­dzie­le od daty li­stu do rąk tych, któ­rych KJMość na­zna­czy, ze wszyt­ką ar­ma­tą i rze­cza­mi do niej na­le­żą­cy­mi, nic nie wy­no­sząc. Na co z obu stron Dwo­rza­nie mają być de­pu­to­wa­ni. Lu­dzi żad­nych z tych zam­ków i wło­ści nie wy­pro­wa­dzać. Wol­no jed­nak du­chow­nym lu­dziom tak­że i kup­com wy­je­chać gdzie in­dziej, je­śli będą chcie­li. Lu­dziom słu­żeb­nym wo­jen­nym z rze­cza­mi ich ma być wol­ne i bez­piecz­ne ode­ście i nie mają być za­trzy­ma­ni. A iż się przed tym pi­sy­wał Ho­spo­dar Mo­skiew­ski Knia­ziem Smo­leń­skim i Czer­nie­chow­skim, tedy za­tym po­sta­no­wie­niem nie ma się wię­cej tym pi­sać ani żad­ne­go pre­tek­stu do tych zam­ków, któ­re są JKMo­ści i Ko­ro­nie Pol­skiej i W. X. Lit… pusz­czo­ne, so­bie nie zo­sta­wo­wać i ten ty­tuł wszyt­kiej Rusi Car nie ma się po­cią­gać ni­ja­kim spo­so­bem na zam­ki, wło­ści i zie­mie ru­skie, któ­re trzy­ma KJM. Pol­ski, jako też ty­tuł KJMo­ści Pol­skie­go Xią­żę­cia Ru­skie­go nie ma się tak­że ścią­gać do zam­ków, wło­ści ziem pol­skich, do Ho­spo­dar­stwa Mo­skiew­skie­go na­le­żą­cych, i nie ma przy­tym Ho­spo­dar Mo­skiew­ski pra­wa so­bie żad­ne­go przy­własz­czać do Inf­lant, Kur­lan­dy­ej, Es­to­niej, ani ich wo­jo­wać i za­cze­piać, i lu­dzi przez zie­mie swo­je na wo­jo­wa­nie nie prze­pusz­czać. Tak­że Król Pol­ski No­wo­gro­da Wiel­kie­go, Psko­wa, Owcz­ki i in­szych zam­ków mo­skiew­skich ani za­cze­piać, ani wo­jo­wać, ani żad­ne­go pra­wa so­bie przy­własz­czać do nich nie ma i lu­dzi na wo­jo­wa­nie nie prze­pusz­czać.

Na wy­gra­ni­cze­nie tych po­mie­nio­nych zam­ków, po­wia­tów i wło­ści mają być na­zna­cze­ni trzej Ko­mi­sa­rze z każ­dej stro­ny, któ­rzy, zje­chaw­szy się pro pri­ma Octo­bris w roku te­raź­niej­szym na miej­sce opi­sa­ne i przy­się­gę na praw­dzi­wy roz­są­dek uczy­niw­szy, wszyt­kie róż­ni­ce za do­ku­men­ta­mi i świa­dec­twy sta­rych lu­dzi uspo­ko­ić i zna­ki, któ­ry­mi gra­ni­ce iść mają, do­sta­tecz­nie opi­sać mają i do zam­ków te de­cre­ta swo­je od­dać.

Kup­cy z obu­dwu państw mają wol­no z to­wa­ra­mi wszę­dzie prze­jeż­dżać, wy­jąw­szy sto­łecz­ne mia­sta Kra­ków i Wil­no, a w Mo­skiew­skiej stro­nie sto­li­cę i Mo­skwę, i nig­dziej nie mają być za­ha­mo­wa­ni, ani to­wa­ry im za­bie­ra­ne, ani przy­krość, ani in­iu­stum ja­kie uczy­nio­ne, ani cła nie­zwy­czaj­ne nie wy­cią­ga­ne, ale rów­ne na obie­dwie stro­nie w obu­dwu pań­stwach od kup i to­wa­rów bra­ne.

Spra­wie­dli­wość ukrzyw­dzo­nym po­gra­nicz­ni Wo­je­wo­do­wie i Sta­ro­sto­wie bez zwło­ki czy­nić mają, a gdzie­by co więt­sze­go na­stą­pi­ło, mają być z obu­dwu stron sę­dzio­wie przy­się­gli ze­sła­ni, któ­rzy­by nie­odwłocz­nie spra­wie­dli­wość uczy­ni­li.

Więź­nio­wie wszy­scy obo­jej płci, któ­rzy­by się w pań­stwach z obu­dwu stron znaj­do­wa­li, mają być szcze­rze i praw­dzi­wie wy­da­ni, z po­bliż­szych zam­ków za dwie nie­dzie­li, z dal­szych na Boże Na­ro­dze­nie, z dru­gich od­le­glej­szych na Wiel­ką noc, wszyt­kich za rok zu­peł­nie na gra­ni­ce od­wieść, któ­rych nie ma nikt za­trzy­ma­wać.

Kto Kró­lo­wi Pol­skie­mu nie­przy­ja­cie­lem jest i bę­dzie, temu Car Mo­skiew­ski nie ma ani pie­nię­dzy, ani żyw­no­ści, ani ludu do­da­wać, ani jego przez swą zie­mię ku jego szko­dzie prze­pusz­czać; co tak­że Król Pol­ski ma Ca­ro­wi Mo­skiew­skie­mu po­ka­zy­wać.

Wy­ście wojsk pol­skich i li­tew­skich, nie­miec­kich i ko­zac­kich z zie­mie Mo­skiew­skiej ma być jako na­prę­dzej, a wy­cho­dząc nie mają wsi pa­lić, lu­dzi za­bi­jać, ani u plon brać. Lu­dzie tak­że mo­skiew­scy po­mie­nio­nym lu­dziom nie mają żad­nej przy­kro­ści czy­nić, ani za­bi­jać, ani imać, i owszem ludz­kość im po­ka­zy­wać.

A iż przy­się­gą mają to po­sta­no­wie­nie po­twier­dzić oboj­ga państw Pa­no­wie, tedy Po­słów swo­ich wiel­kich wy­szlą do sie­bie, któ­rzy, sta­wiw­szy się pro 20 Fe­bru­arii Kró­la Pol­skie­go w sto­li­cy, a Cara Mo­skiew­skie­go w War­sza­wie, od­bio­rą przy­się­gę i li­sty z pie­czę­cia­mi utwier­dza­ją­ce to wszyt­ko przy­nio­są. A Po­sło­wi mo­skiew­skie­mu ma być od­da­ne pi­smo, od zie­mie Mo­skiew­skiej KJMo­ści dane.

Oznaj­mić tak­że mają tak Król Pol­ski, jako i Ho­spo­dar Mo­skiew­ski Pa­nom Krze­ściań­skim i Po­gań­skim o tym za­war­tym mie­dzy pań­stwy wiecz­nym po­ko­ju i o tej zgo­dzie, któ­ra na­stą­pi­ła.

Po­sło­wie i Po­słań­cy z obu­dwu stron mają bez­piecz­nie prze­jeż­dżać i bez wszel­kie­go ha­mo­wa­nia od­pra­wo­wa­ni być mają naj­da­lej przez dwa mie­sią­ce i dłu­żej żad­nym pre­tek­stem nie mają być za­trzy­ma­wa­ni.

Z Po­słem Wiel­kim nie­ma wię­cej by­wać tyl­ko sto osób, a koni sto pięć­dzie­siąt, z Po­sła­ni­kiem osób trzy­dzie­ści, a koni pięć­dzie­siąt, z Goń­cem osób sześć, a koni dzie­sięć, któ­rzy wszy­scy we­dle zwy­cza­ju mają mieć po­sza­no­wa­nie wszel­kie i żyw­ność."

Tak o to skończyła się wielka wyprawa wiarołomnych Moskwicinów na Smoleńsk. Negocjacje rozpoczeły się jeszcze w kwietniu 1634 roku i trwały długo, ale 14 czerwca 1634 podpisano pokój zwany wieczystym. Potwierdzono przynależność do Rzeczpospolitej ziem które przypadły Litwie i Koronie po rozejmie Dywilińskim. Moskawa zrzekła się praw do "Inf­lant, Kur­lan­dy­ej, Es­to­niej". Król Władysław miał zrzec się "pra­wa swe­go te­raź­niej­sze­go Ho­spo­da­ro­wi Mo­skiew­skie­mu ustą­pić, zie­mię wszyt­kę Mo­skiew­ską od przy­się­gi uwol­nić i wię­cej pra­wa i ty­tu­łu Car­stwa Mo­skiew­skie­go ani przez się, ani przez bra­ciej swych i Rptą, ani przez po­tom­stwo, któ­re­by mu Pan Bóg dał, nie do­cho­dzić i pi­smo od Zie­mie Mo­skiew­skiej dane ma po­wró­cić." Wiele innych postanowień, na najliższe lata, miało regulować stosunki politycznie między Rzeczpospolitą a Moskwą. Rozpoczął się mozolny proces wytyczania granicy, wielokrotnie utrudniany przez carskich poddanych. "Wieczysty" pokój za sprawą wiarołomnych Moskwicinów, został zerwany w 1654 roku.

wtorek, 13 maja 2014

9-15 Mai Droga do Tykocina

"Cały dzień spędził król tutaj oglądając starą zbrojownię swoich przodków"
Król zorganizowawszy zaciągi wojsk ruszył niespieszne w stronę Smoleńska. Szedł przez Tykocin na Wilno i dalej ku Smoleńskowi. Dziś Warszawiacy do Tykocina jadą trasą S8 koło Radzymina i dalej na Wyszków. A jak to wyglądało wtedy w XVII wieku? Ja byłem zaskoczony :)

"7 maja
Przybył do Warszawy prymas, by poświęcić królewską chorągiew i udzielić monarsze pasterskiego błogosławieństwa.

9 maja
Po obiedzie, koło godziny pierwszej, król poszedł do kościoła, a po poświęceniu chorągwi i błogosławieństwie, wsiadłszy na statek, przeprawił się przez Wisłę i następnie udał się kolasą do Okuniewa. Ja pospieszyłem za nim i przenocowałem w Radzyminie, 4 mile od Warszawy.

10 maja
Przybyłem przed królem do Zawiszyna, do starosty warszawskiego Grzybowskiego. Król zjawił się w towarzystwie królewny, i wszystkich królewiczów. Tegoż dnia nad Wisłą wybuchła straszna burza i potonęło wiele koni, wozów i ludzi, którzy podążali za królem, a nie zdołali poprzedniego dnia przeprawić się przez rzekę.

11 maja
Król pożegnał królewnę i wszystkich królewiczów prócz Kazimierza, który miał mu towarzyszyć w wyprawie na Moskwę i prowadził 1200 piechoty zaciągniętej ze skarbu Rzeczypospolitej. Milę za Zawiszynem królewna i królewicze zawrócili. Król aż do rzeki Narwi jechał konno, resztę drogi tego dnia, do Ostrowa, gdzie był wyznaczony postój, odbył kolasą.

12 maja
Polując dojechano aż do Zambrowa, lecz wicher przeszkadzał w tej zabawie.

13 maja
Upolowawszy 30 zajęcy, król spędził noc w Mężeninie.

14 maja
Tego dnia, przypadającego na sobotę przed Zielonymi Świątkami, król przybył do Tykocina, gdzie wyjechał mu na przeciw starosta miejscowy, marszałek nadworny litewski Wiesiołowski. Ale król nie wcześniej wjechał do Tykocina, jak z wieczornym zmierzchem, gdyż zatrzymywało go polowanie, chociaż łów zajęcy był utrudniony przez gwałtowny wiatr.

15 maja Cały dzień spędził król tutaj oglądając starą zbrojownię swoich przodków. W Tykocinie było wielu jeńców moskiewskich, przysłanych przez hetmana, lecz z wybitniejszych tylko czterech, których król kazał wieźć do Wilna, innych rozesłać po różnych zamkach."



Jak widać nie najkrótszą drogę król wybrał. Przez Okuniew, Zawiszyn. Rzekę "Narew" przekroczył prawdopodobnie około Broka. Tak ogólnie trochę piwnie mi się skojarzyła ta droga. Kiedyś, rozpoczynając wyjazdy na rekonstrukcje historyczne, nasza grupa brała piwo w beczkach z Browaru Okuniew. Niestety w Broku nie ma sławnego "Browaru Brok", bo jest koło Koszalina :). Dalej patrząc na drogę naszego króla, między Zawiszynem, a Łochowem musiał przekroczyć rzekę Liw i przekroczyć rzekę Narew kierując się do Ostrowa, i  tu wkrada się jakaś nieścisłość w opis podróży stworzony ręką A. S. Radziwiłła. Król miał jechać konno, aż do rzeki Narwi, którą przekraczał przed Ostrowem (Ostrów Mazowiecka?). Patrząc na mapę mamy rzekę Bug i przejście w okolicy Broka, także naszemu kanclerzowi musiały się rzeki pomylić. Za Ostrowem król jechał już do Zambrowa i Mężenina tak jak i dziś jeździmy do Tykocina. Można też zauważyć jak miło spędzano czas w podróży. Niespiesznie, polując, odwiedzając urzędników z "gospodarskimi wizytami" :). Nie gnano na złamanie karku by szybciej dojechać.



zdjęcie zamku w Tykocinie pochodzi z portalu Inżynier Budownictwa


die 1 Mai 1633 - Ossoliński do Rzymu


W trakcie przygotowań do odsieczy Smoleńska, przygotowywano też prócz wojska polityczne posunięcia. I tak król wysłał Ossolińskiego do Rzymu do papieża. A tak opisuje to A. S. Radziwiłł.

Wjazd Ossolińskiego do Rzymu

"1-go dnia urządziłem w obecności legata i całego dworu wesele memu dworzaninowi Raczyńskiemu. Tymczasem przyspieszono przygotowanie wyjazdu króla na Litwę, a stamtąd na Moskwę. Odprawiono wyznaczonego do Rzymu Ossolińskiego, a król na drogę darował mu oprócz Bydgoszczy 60000zł, sześć dropiatych koni i semiterrę (bułat), czyli szablę ocenioną na 10000 zł. Dodał mu dla ozdabiania komnat kilka arrasów przetykanych złotem, przywiezionych z Dolnych Niemiec, a pokrywających w czasie koronacji ściany kościoła (łokieć płacono 3 dukaty), oraz własny plac pod budowę w Warszawie. Wiele osób mówiło, że tyle darów mógł hojnie rozdzielić między licznych ludzi, i szemrało, iż jednemu dał zbyt dużo. Niektórzy senatorowie przybywali żegnać króla, przeto udzielał licznych audiencji." 

Jak widać i wtedy powodzenie jednych, kłuło w oczy drugich. Ossoliński miał jednak ważne zadanie do wykonania.