piątek, 19 września 2014

die 7 Septembris 1633 - Król wkracza do akcji

W siódmym dniu września 1633 roku Król Władysław IV wyprowadził pierwsze natarcie większością sił, na oblegające Smoleńsk siły moskiewskie. Celem ataku były ostróżek pułkownika Mattisona wzniesiony na Górze Pokrowskiej. Ostróżek ten zamykał od północy drogę do mostów prowadzących do Bramy Królewskiej. Tędy Król postanowił wprowadzić posiłki do miasta. Wojskiem atakującym ostróżek dowodził Król i XJM Krzysztof Radziwiłł. W tym samym czasie Marcin Kazanowski blokował siły księcia Prozorowskiego, który przez most na Dnieprze mógł dać wsparcie pułkownikowi Mattisonowi. Do Góry Pokrowskiej broniły dostępu aż trzy linie obrony. Pierwsza ustawiona z kobylin, druga z usypanymi szańcami i trzecia główna pozycja z ostróżkiem.


Ostróżek pułkownika Jerzego Mattisona
"Die 7
... Druga część wojska z JKMcią, bo dalej krążyła, stanęła na placu o godzinie jedenastej, wielka tu była równina, bo chociaż góra idzie przykro do rzeki, ale na wierzchu równa jest z polem i chrostami, które następują. Z tych chrostów wojsko nasze przyszło, a Moskwa niemal wszytką górę kobylinami dwoistemi na dwa łokcia i daliej wysokiemi otoczyła, nie mogli nasi przystąpić, aż te kobyliny zniosłszy. W sprawie za kobylinami stał nieprzyjaciel, częste i gęste chorągwie piesze i jezdne pokazowały się. Do tych kobylin wprzód poszedł pieszo z swojemi p. Wojciech Pęcławski na sławę i oczyszczenie infamiej mężnie w oczach wszytkiego wojska zarabiając, strzelano do niego i ludu jego gęsto, Pan Bóg jednak ich bronił, że nie z wielką szkodą obcięli siekierami kobyliny, zaczym wojsko jezdne i piesze wszedszy prętko nieprzyjaciela z pola spędzili."

Atak na pierwszą linię obrony Góry Pokrowskiej - "kobyliny"
 w innej relacji czytamy:

"Szedł tedy Król JM z wojskiem i inni na całą noc, obchodząc straży nieprzyjacielskie trzy mile niemal na koło, nie na rękę beło wojsku, że przewodnik w ciemną bardzo noc, co wojsko prowadził, zbłądził i tak, cośmy mieli równo z świtaniem witać ich, tośmy nie przyszli ledwo trzy godziny na dzień pod szańce nieprzyjacielskie na Górze Pokrowskiej będące i trojakimi kobylinami obwarowane, na które piechota nastąpiwszy, a wprzód jazdę z pola spędziwszy, kobyliny (piechota za powodem p. Wojciecha Pęclawskiego, który się na tę odwagę puścił) siekierami wysiekać musiała, tam barzo gęsta na nich beła strzelba z dział i z ręcznej strzelby, gdzie i król JM narażał się barzo na ogień i niebezpieczeństwo, a to jednak z łaski Bożej zniozszy kobyliny i z tego, i z dalszego ku ostrogowi miejsca Moskwę zegnano i aż pod sam ostróg na Moskwie jechano, …"

a tak owe kobyliny opisuje Wilhelm Hondius:

"Nieprzyjaciel, uprzedzony o zbliżaniu się naszych, przygotował z tyłu rogatek (kobylin), ot sześciu do siedmiu tysięcy ludzi uszykowanych do bitwy. Kiedy Król uszykował swoje wojsko, przybył Xże Jeo Mść z kilkoma rotami kozaków, pieszych niemców i hajduków, uzbrojonych w siekiery i szpadle by zniszczyć rogatki; te wzniesiono z długich sosnowych bierwion, zaopatrzonych w gęsto i mocno wiązanych na krzyż naostrzonych kołków, i tak dobrze splecionych, że nie lekko było je porąbać. Moskwicini tak uparcie bronili rogatek, że wielu z piechurów padło. Wreszcie po długiej walce, rogatki (kobyliny) zostało porąbane, i wszystkie wojsko mogło wreszcie przechodzić."


schemat typowych moskiewskich kobylin wg W. Hondiusa

 O dalszych postępach wojsk królewskich w tym dniu już niedługo.

1 komentarz: