poniedziałek, 31 marca 2014

26 die Martii 1633 - wpro­wa­dzi­li 600 pie­cho­ty i pro­chow

Wcześniej wspominałem o połowicznie udanej próbie wprowadzenia posiłków do Smoleńska. Tym razem przytoczę wspomnienie następnej próby posiłkowania Smoleńska. Tym razem wprowadzono piechotę z kilkunastoma końmi jucznymi. Oddział składał się z roty Dyniego, Rudzkiego, Wołkanowskiego, Zakrzewskiego. Piechurów osłaniał oddział jazdy Madalińskiego. Całość sił przeszło tę samą drogą co oddział Jurzyca. Warto zwrócić uwagę na to co nieśli żołnierze na sobie prócz swojego przydziałowego ekwipunku. 4 funty prochu czyli 2 kg, kopę (60) kul czyli następne 2 kg. Razem około  4 kilogramów, wydaję się nie tak dużo, ale każdy kto przejdzie około 15 kilometrów z takim dodatkowym obciążeniem doceni jaki to wysiłek. A piechota przeszła około 60km.
Wykorzystując zaskoczenie przeciwnika, który w Wielką Sobotę nie spodziewał się  działań po litewskiej stronie, oddział piechoty za dnia wszedł przez Bramę Królewską w mury Smoleńska. Oczywiście nie obyło się bez starć z Moskalami.
Brama Królewska z mostem nad Dnieprem w XVII wieku

"Było jeszcze kilka Wziąw­szy po­tym pręd­ko po od­jeź­dzie Wo­je­wo­dy Smo­leń­skie­go z obo­zu XJM. wia­do­mość, że nie­przy­ja­ciel za przy­ściem dział bu­rzą­cych do muru bez prze­stan­ku bije, tedy i dru­gą razą 600 pie­cho­ty na za­mek wy­pra­wił. Co się ba­rzo szczę­śli­wie nada­ło, bo też był XJM. czas upa­trzył ba­rzo do­bry w same świę­ta Wiel­ko­noc­ne i w ro­stocz, kie­dy Mo­skwa ani my­śli­ła o na­szych i przez Dniepr wojsk swo­ich wcze­śnie prze­pra­wo­wać nie mo­gła. I tak wprzód na­szy straż nie­przy­ja­ciel­ską pod ich obo­zem, któ­rej było 500 koni sa­mych Bo­jar i Dwo­ru Car­skie­go, znie­śli. A po­tym śród bia­ła dnia z roz­po­star­te­mi cho­rą­gwia­mi, z bęb­na­mi i in­szą mu­zy­ką w oczach wszyt­kie­go woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie­go wpro­wa­dzi­li 600 pie­cho­ty i pro­chow (Pro­cha­mi było na­wju­czo­nych koni 16, 17ty i 18 był z kno­ta­mi. A każ­dy pie­szy nad­to niósł na so­bie 4 fun­ty pro­chu i kopę kul musz­kie­to­wych) i kul (kul go­to­wych musz­kie­to­wych było 13, 000 oprócz tych co u pie­cho­ty) nie­ma­ło do zam­ku, a z swo­ich z ła­ski Bo­żej żad­ne­go nie stra­ci­li. A in con­spec­tu 100, 000 woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie­go (bo się tak te­raz ra­chu­je) cum ob­ses­sis do­wo­li się na­mó­wiw­szy, na­zad wca­le z woj­skiem na­szy po­wró­ci­li."
Brama Królewska dziś

poniedziałek, 24 marca 2014

Stancyja towarzysza husarskiego lub kozackiego.


Obóz Chorągwi Jazdy
Stancyja towarzysza husarskiego lub kozackiego.

W czasie odsieczy Smoleńska dużą część oddziałów stanowiła piechota na której spoczął główny ciężar działań. Jednak i w tej wyprawie sławna jazda polska dzielnie stawała przeciw Moskalom. Pułki miały swoje obozy, w których stacjonowały chorągwie husarskie i kozackie.

Dziś wielu rekonstruktorów nawiązuje do tych tradycji. Na wielu inscenizacjach historycznych pojawiają się namioty będące lepszą lub gorszą repliką oryginałów z epoki. Obozy rekonstruktorów siedemnastowiecznych wyglądają coraz lepiej. Mnogość kolorów i typów namiotów są niewątpliwą zaletą tych skupisk, gdzie my sami i turyści możemy wiele rzeczy zobaczyć i doświadczyć jak to dawniej bywało. Jednak za różnorodnością i ilością namiotów idą pewne kłopoty. Dziś nazywamy to bałaganem. Mieli je także nasi przodkowie, kłopotom tym chcieli zaradzić nasi dawni wodzowie, a myśl ich utrwalił inżynier Józef Naronowicz Naroński. Zamieścił on opis stawiania obozów polskich, Opatrzył szkicami, wymiarami objaśnieniami i innymi potrzebnymi danymi. Na podstawie tego pozwoliłem sobie sporządzić rysunek stacji towarzysza chorągwi husarskiej lub kozackiej opierając się właśnie na dziele Józefa Naronowicza Narońskiego. Oryginał mierzony jest w stopach, ja by uprościć liczenie przełożyłem je dla nas na metry, "co miary stopy nie znają" (1stopa staropolska = 29,77cm).
Stancyje od góry: rotmistrzów, poruczników, chorążych i towarzyszy
I tu ciekawy wstęp zrobił autor "Budownictwa Wojennego". W jego czasach zrównano wagę obozów kozackich i husarskich, wcześniej inaczej bywało :).

„Jest też kwestyja między dawnym zwyczajem a teraźniejszym, że na usarzską chorągiew szersze i dłuższe place dawano niż na kozacką, bo przedtem w więtszej powadze usarzskie chorągwie aniż kozackie były, z więtszym dostatkiem, okazałością pocztu koni tureckich i czeladzi, a zaś kozackie chorągwie za podłą służbę i ubogą liczono. Tych zaś teraźniejszych czasów, gdzie wszyscy za najpiękniejszą służbę kozacką liczą, na koniach tureckich i poczcie okazałym po kozacku służą. A tak w dostatek i porządek (oprócz zbrój i kopij) równi najzacniejszej usarzskiej chorągwi, jakoż się wszyscy kozaczyzny barzo jęli. Acz są i teraz usarzskie chorągwie, ale niewiele i w ozdobę a dostatek z kozackiemi poli­czeni . Dlatego tedy w rozdawaniu placów jednaką miarę kładę tak usarzskiemu, jako i kozackiemu pocztowi. Tyło tatarskim chorągwiom, wołoskim i tamerlańskim mniejszą miarę placu kładę, bo mniej czeladzi lóźnej (sami za lóźną czeladź sobie stoją), mniej i ciężarów, sprzętów, koni lóźnych i wozów mają.”

Dla całej 100 konnej chorągwi potrzebny jest plac o wymiarach 833 1/3 stopy na 50 stóp czyli około 265 metrów na 15,25 metra. Na tym placu prócz stancji rotmistrza, porucznika i chorążego są stancje towarzyszy. Dla towarzysza służącego we trzy konie przewidziano plac długi na 25 stóp, a szeroki na 50 stóp, czyli około 7,6 metra na 15,25 metra. Naronowicz Naroński podaje nam też zasady według, których taką stancję powinno się stawiać: „W stawianiu salaszów przestrzegać potrzeba kożdemu czterech rzeczy:

Pierwsza — aby stajnie na konie przy drugiej stajni drugiego towarzysza nie bu­dował, bo by się konie pąchały i bestwiły etc, lecz stajnie budowane mają bydź przy drugiej stronie placu, jako masz wizerunk.

Druga — kuchnią warowno z kominkiem łubu albo descek uczynić i słomy strzedz blisko kuchnie, więc nie pod namiotem drugiego towarzysza stawiać, aby mu nie kurzyć dymem, ale na ustroniu.

Trzecia — transity na ustroniu, w tyłu placu stawiać, żeby drugiemu obok towarzy­szowi zapachu złegi nie przynosiło i to dół na to czynić i coraz zagrzebywać co ty­dzień.

Czwarta — sadki albo uliczki między placami na stopę ziemi puszczać, żeby ze strzechy jednego na drugiego plac budy nie ciekło. Tych wszytkich szałasów rozrządzenia ze skali stóp łacno zrozumiesz, wszakże dla tych, co miary stopy nie znają", miarę łokciową przykładam. Kożda szopa i staj­nia kożda szerokością 10 stóp, co uczyni łokci 6, to jest dwa sążnie wielkiej miary, dosyć przestrzeństwa na konie, że u drugiej ściany przy koniach] i czeladź może sypiać. Wdłuż stajnia namniejsza towarzyska stóp 22, co uczyni blisko pięciu sążni, stanie w niej koni 12 plus minus. Także i wszytkich miejsc dosyć przestronne masz place. Każdy też towarzysz według wielkości potrzeby tak stajnią, jako i kożdą rzecz sobie będzie budował, tum tyło pokazał wszytkie commoditates wyraziwszy, że się może na takim placu tej miary dobrze i porządnie zmieścić, której reguły życzył­bym aby nie umiejszano ani przyczyniano.”

 Każda stancja towarzyska była samowystarczalna, w jej skład wchodziły:
Stancyja Towarzysza
"Towarzyskie zaś stancyje wszytkich kładą jednakie:

a - namiotek albo kotarka,

b - wóz jego skarbny,

c - szopka dla czeladzi,

d - stajnia na koni 6 albo 7,

e - wozy różne,

f-g - szopa słomy i siana,

h - kuchenka, i - na drwa miejsce, a pod nią ziemna piekarnia,

k - szopka jeszcze dla schowania jakiego,

l - transit (toalety)

Oryginalna rycina z "Budownictwa Wojennego"
Każda stancja od drugiej oddzielona była małą uliczką szerokości na jedną stopę, od frontu między dwoma chorągwiami była uliczka szerokości 30 stóp, a od tyłu między chorągwiami była uliczka na 10 stóp. Nasz światły inżynier ustanowił takie zasady podziałów placów dla wojska by jak to pisze: „W rozdawaniu placów, a zwłaszcza w dzieleniu między towarzystwo, wielka konfuzyja bywa dla nieumiejętności podziałów, bo kwatermajstra żadna chorągiew polska (jako cudzoziemskie mają) swego nie ma, ale go i w całem pułku nie masz, oprócz generalnego oboźnego. A zaś według alternaty z regestru deputowany stalowniczy spod każdej chorągwi bywa towarzysz, stądże za zrządzeniem ingieniera i oboźnego na kożdy pułk i na kożdą chorągiew stanowisko ukażą tykami oznaczywszy szerokości i długości, a zaś między sobą towarzystwo i nie umiejąc mierzyć placu po prostu stawają, póki im długości linijej naznaczonej stanie, gdzie jeden więcej placu zajmie niż drugi, gdzie inszemu przestrono, a inszemu ciasno.”

Jak można przeczytać, dawniej tak samo borykano się z problem źle rozstawionego obozu, gdzie każdy tylko pod siebie, dla własnej wygody zagarniał plac. Miejmy to na uwadze i posłuchajmy rad naszego inżyniera mądrze planując rozstawianie namiotów i innych urządzeń obozowych.
 

środa, 12 marca 2014

Zdobycze na Sze­hi­nie wzięte

A o to jakie zdobycze czekały na wojska Rzeczpospolitej w Szehinowych szańcach:

"In­te­rim ar­ma­ta wszyt­ka przez wzwyż po­mie­nio­nych De­pu­ta­tów re­wi­do­wa­na i spi­so­wa­na.

Re­gestr ar­ma­ty mo­skiew­skiej, moz­dze­rzow (!) i dział;

Moz­dze­rów (!) dwa, po sze­ściu ka­mie­ni kula, a w ka­mie­niu fun­tów 48.

Moz­dze­rów czte­ry, po czte­ry ka­mie­nie kula.

Moz­dzer je­den, dwa ka­mie­nie kula.

Dzia­ło Jed­no­ro­żec, kula ka­mień i fun­tów 30.

Dzia­ło Pa­sy­nek, kula ka­mień i fun­tów 15.

Dzia­ło Wołk, kula ka­mień.

Dzia­ło Kre­czet, kula fun­tów 30.

Dzia­ło Achil­les, kula fun­tów 23.

Dzia­ło Gra­no wite, kula fun­tów 16.

Dzia­ło Ko­wal, kula fun­tów 14.

Dział czte­ry ha­łan­skich (!) i dzia­ło gład­kie, kula fun­tów 13.

Dzia­ło Strza­ła, dzia­ło Wieprz i dzia­ło gład­kie Ka­spro­we­go la­nia po fun­tów 12.

Dzia­ło gład­kie, kula fun­tów 10.

Dzia­ło ha­łań­skie, kula fun­tów 8.

Dział dwie po­łu­to­mych, to jest po pół­to­ra sąż­nia dłu­gie, kula fun­tów 6.

Pięć dział dłu­gich ca­łych i dzia­ło Pe­du­ła, kula po funt. 4.

Sześć dział dłu­gich, po fun­tów 3 kula.

Dział pięć­dzie­siąt dwie krót­kich, kula po fun­tów 4.

Dzie­więt­na­ście dział krót­kich, po 3 fun­ty kula.

Dzia­ło puł­ko­we, w funt kula."

"Jeńcy moskiewscy" Fragment ryciny Salomona Saverego

w innym fragmencie wspomniane są też inne zdobycze:

"Ar­ma­ty sa­mych dział sto i dzie­sięć od­dał nie­przy­ja­ciel KJM., moz­dze­rzów siedm, musz­kie­tów z szpa­da­mi na ośm ty­się­cy czło­wie­ka. Pro­chu roz­ma­ite­go tak dziel­ne­go, jako i musz­kie­to­we­go fas ośm­dzie­siąt, z któ­rych w każ­dej pięć­set fun­tów. Dziel­nych kul po­spo­li­tych fas ta­kich­że szes­na­ście. Kul do pół­kar­to­nów fas dwie, du­pel­kar­to­no­wych fas dwie, tego, co po stro­nach ku­pa­mi leży, nie ra­chu­jąc. Oło­wu, że­la­za szta­bo­we­go okrut­na moc. Kół pod dzia­ła, ko­łów że­la­znych do ła­ma­nia mu­rów i in­szych dro­bia­zgów tak wie­le, że do­tąd tego zwieźć do zam­ku nie mogą. Ar­ma­tę same, to jest dział z moz­dze­rza­mi i z in­szą strzel­bą cel­niej­szą ar­ty­le­ry­ej mi­strzo­wie na trzy­kroć sto ty­się­cy twar­dych ta­le­rów sza­cu­ją oprócz pro­chów i rze­czy in­szych. In sum­ma do­sta­ło się pew­nie KJM. na mi­lion. Te dwa­na­ście dzia­łek po­lnych, przed­tym nie­przy­ja­cie­lo­wi po­zwo­lo­nych, Sze­hin Xią­żę­ciu Jego Mo­ści da­ro­wał za to, że u KJM. wy­mógł, że go wol­no pu­ścić Król Jego Mość ka­zał."

Jak możemy wyczytać nie tylko sława i splendor dla króla, ale i "trzykroć trzy­kroć sto ty­się­cy twar­dych ta­le­rów" najmniej można było uzyskać za zdobycze. "Zarobek" na wojnie do perfekcji doprowadzili Szwedzi czyniąc tak w Niemczech. Dwadzieścia lat później pokazali naszym przodkom jak "zarabiać" na wojnie, w czasie Potopu.

czwartek, 6 marca 2014

Pomniki wielkiego zwycięstwa

Po wielkim zwycięstwie nad armią Szeina powstały pomniki.

I tak na samym polu bitwy zaraz po wyjściu wojsk moskiewskich:

"W ostro­gu zaś Sze­hi­no­wym, we dwo­rze sa­me­go Sze­hi­na tru­py tych, któ­rzy po ode­ściu jego umar­li, na jed­nę kupę zwłó­cząc, kur­han albo ko­piec wy­so­ki sy­pać ka­zał, na któ­rym mu­ro­wa­ny słup z na­pi­sem na znak tej wik­to­ry­ej po­sta­wić każe na pa­miąt­kę ge­sto­rum su­orum pod Smo­leń­skiem." Sam słup powstał dużo później. Wykonany z kamienia stał na usypanym kopcu. W czasie rozmów pokojowych posłowie Rzeczpospolitej zaproponowali postawienie dwóch słupów na kopcach w Moskwie i Smoleńsku. Miały upamiętniać podpisanie pokoju. Posłowie moskiewscy odrzucili taką propozycję tłumacząc, że nie ma u nich takiego zwyczaju. W Smoleńsku powstał taki kopiec i pomnik. Niektórzy doszukują się jego wizerunku na jednym z medali wybijanych ku chwale i sławie króla. Na medalionie autorstwa Hanusza Trylnera przedstawiony jest czterościenny ostrosłup i miałby to być ów pomnik, i byłby to pierwszy pomnik postawiony w Smoleńsku.

Medal autorstwa Hanusza Trylnera
Potem już z większym rozmachem zaczęto popularyzować triumf króla. W Warszawie powstał kościół kamedułów na Bielanach. Zygmunt Gloger podaje że: "Kościół Kamedułów na Bielanach pod Warszawą zastępuje pomnik za wyprawę pod Smoleńsk, gdyż Władysław IV, tam się udając, ślubował go wystawić i po zawarciu pokoju w Polanówce 1634 r. sprowadził Kamedułów i kościół zbudował." Wywiązując się ze zobowiązać, król sprowadził Kamedułów z krakowskich Bielan i osiedlił ich na Polkowej Górze. w miejscu oddalonym od miasta co było zgodne z wymogami mnichów. Później współcześni nam rajcy Bielan, na pamiątkę tego wydarzenia umieścili wizerunek Władysława IV w herbie gminy. Za czasów Władysława IV kościół był drewniany, dopiero od 1669 roku zaczęto budować murowany i możemy go podziwiać do dzisiaj.

kościół Kamedułów szkic z XIX wieku
Inni urzędnicy państwa też stawiali pomniki wik­to­ry­ej smoleńskiej. Kanclerz Jakub Zadzik w Kielcach na attyce muru swojego zamku umieścił 4 posągi posłów króla szwedzkiego i cara Michała. Te ostatnie na pamiątkę zawartego w Polanówce pokoju, niestety pogruchotano je w 1867 roku.Warto zauważyć że obelisk stojący między posłami jest bardzo podobny do tego z medalionu z 1641 roku.

Rysunek nieistniejących posągów posłów moskiewskich


Tak to dbano o rozgłos i dobry wizerunek króla zwycięzcy.


poniedziałek, 3 marca 2014

Die 1-3 Martii 1633 - pomoc dla Smoleńska

"... wziąw­szy Xże Jeo Mść z każ­de­go usar­skie­go i ko­zac­kie­go pocz­tu po jed­ne­mu ko­niu tak jako słu­żyć po­win­ni, prze­braw­szy przy­tym 200 dra­go­nów na wy­bór, co wszyst­ko uczy­ni­ło 750 czło­wie­ka, przy­daw­szy im za gło­wę P. Ju­rzy­ca Rot­mi­strza, Pana Je­rze­go Wy­soc­kie­go To­wa­rzy­sza z pod cho­rą­gwi, Pana Ko­mo­row­skie­go, lu­dzi ry­cer­skich i dzie­ła tego wia­do­mych, a przy­tym dwóch Ca­pi­ta­nów Kr. Jeo M., Pana Mo­re­go i P. Mar­wi­ca (dragoni gwardii JKM),  ru­szył się z nimi w imię Boże ku Smo­leń­sko­wi tym spo­so­bem.

We wto­rek die 1 Mar­tij na zmro­ku pu­ścił te lu­dzie przed sobą do Za­rnów­ki mil ztąd trzy od obo­zu, aby tam i so­bie i ko­niom wy­tchnę­li, bo im trze­ba było iść na koło, a sam na­za­jutrz ra­niu­sień­ko ru­szył się ze wszyt­kim woj­skiem (je­śli się tak mała garść lu­dzi woj­skiem na­zwać może) za nie­mi. Z Za­rnów­ki tedy po­wró­ci­li oni z do­bry­mi ka­łau­za­mi, któ­rych im przy­dał Xże Jeo Mść za Dniepr, a sam pro­stym go­ściń­cem po­szedł ku Smo­leń­sko­wi, po­sta­no­wiw­szy z nimi, że miał pod­stą­pić pod ta­bo­ry mo­skiew­skie z nimi o pół­no­cy, albo z pół­no­cy za­raz i za­trzy­mać ich na so­bie, żeby się ba­wiąc nimi, im prze­ścia nie bro­ni­li, a oni żeby tym cza­sem o tej­że go­dzi­nie miej­sca­mi pew­ne­mi, któ­re się naj­spo­sob­niej­sze i naj­bez­piecz­niej­sze zda­ły, prze­cho­dzi­li ku zam­ko­wi; i tak się sta­ło, że XJM. na cza­sie na­zna­czo­nym pod­stą­pił pod ta­bo­ry Knia­zia Pro­zo­row­skie­go i Na­hie­go, któ­ry był na naj­więt­szej prze­szko­dzie, tym po­rząd­kiem.

Prawdopodobna trasa oddziału rotmistrza Jurzyca.


Wy­pra­wił przed sobą Pana Wo­je­wo­dzi­ca Smo­leń­skie­go z pierw­szym puł­kiem, przy­daw­szy mu osta­tek z dru­gich cho­rą­gwi ko­zac­kich i dra­goń­ską jed­nę, a on miał w swym puł­ku dwie raj­tar­skie, trzy ko­zac­kie cho­rą­gwie i jed­nę dra­goń­ską, a sam z usar­skie­mi cho­rą­gwia­mi tyl­ko, któ­rych licz­ba 7, ale pod nimi wzglę­dem lu­dzi na Smo­leńsk wy­sła­nych i pocz­tów rot­mi­strzow­skich le­d­wie było 500 koni, sta­nął mu w po­sił­ku w pół­ku jed­nym, nad któ­re tam in­sze­go nie było, tuż nie­da­le­ko, pie­cho­tę zaś z dział­ka­mi za­sa­dził u jed­nej prze­pra­wy dla re­ti­ra­dy, je­śli­by wszyt­ką na­wal­no­ścią na nas na­stą­pi­li. Ale Pan Bóg tak nam z ła­ski swej fa­ve­bat, że nie­przy­ja­cio­łom ser­ce od­jął, bo Pan Wo­je­wo­dzic, le­d­wie co od Xcia Jeo Mści od­szed­szy, za­raz na­padł na straż ich pla­co­wą, któ­ra tak bli­sko ta­bo­ru sta­ła, że na­szym sły­szeć było głos, kie­dy się Mo­skwa do go­to­wo­ści po­bu­dza­ła, w któ­rej było czte­ry cho­rą­gwie, zniósł ich, Rot­mi­strza jed­ne­go i kil­ku Bo­jar żyw­cem wziął, a na­szych tyl­ko dwu po­strze­lo­no, i wje­chał na nich w samy nie­mal ta­bor, choć ba­rzo trud­na przez rzecz­kę Je­sien­ną prze­pra­wa była i to prze­cie Mo­skwy nie po­bu­dzi­ło, żeby w pole wy­szli, tyl­ko w ta­bo­rze sro­ga trwo­ga była. Po­tym ka­zał XJM. kil­ka­kroć pod same ostroż­ki pod­pa­dać, ja­koż czy­ni­li to ochot­nie lu­dzie na­szy, pod­pa­da­li, strze­la­li, wy­wa­bia­li, ale się i pies nie uka­zał. Trwa­ło to tak aż do sa­me­go świ­ta­nia i do­tąd aż nam z zam­ku ha­sło dano, któ­re był XJM. P. Ju­rzy­co­wi na­zna­czył, że lu­dzie we­szli, to jest pusz­czo­no na po­wie­trze strzał kil­ka z łuku z ra­ca­mi, umyśl­nie nato od Xcia Jeo Mści Panu Ju­rzy­co­wi da­nych, z kil­ku dział wy­strze­lo­no i ogień z wie­że wy­sta­wio­no. Co gdy na­szy po­strze­gli i po­wie­dzie­li Xciu JM., toż od­stą­pił, nie ma­jąc tam już na co wię­cej cze­kać.

Do­pie­ro kie­dych­my od­cho­dzi­li i już roz­dnie­wać po­czę­ło, uka­za­ło się kil­ka­dzie­siąt koni na­zier­kiem za nami, ale sko­ro się nie­co na­szych raz i dru­gi ku nim od­wró­ci­ło, za tym tył po­da­li i wró­ci­li się do ta­bo­ru, wy­pra­wi­li też byli kil­ka cho­rą­gwi (ro­zu­mie­jąc, że cza­ta), w tył nam chcąc za­cho­dzić, ale i ci, sko­ro zda­le­ka po­strze­gli pie­cho­tę i cze­ladź loź­ną przy niej pod cho­rą­giew­ka­mi sto­ją­cą, któ­rej był Xże Jeo M. nie­ma­ły hu­fiec ze­brał, za­raz jak im w gębę dał od­wrót uczy­ni­li i po­bie­gli na ciem­ne lasy. In­te­rim P. Ju­rzyć i z tymi ludź­mi miał czas ba­rzo do­bry i po­god­ny do wy­ko­na­nia wszyt­kie­go, co mu się po­le­ci­ło, bo i noc nie­rów­no od in­szych cie­plej­sza była i, choć to świe­żo po peł­ni, do­syć było ciem­no dla mgły, któ­ra przez całą noc trwa­ła, i nie­przy­ja­ciel tak był ubez­pie­czo­ny, że nie tyl­ko w ta­bo­rze, ale i ci, co na stra­ży, na obie uszy (jako mó­wią) spa­li, ale się kęs spóź­nił, nie wie­dzieć, czy dla di­stan­tiej więt­szej dro­gi, czy dla tego, że ce­li­ka­mi iść mu­siał, a śnie­gi, śron sro­dze wiel­ki tak, że i naj­duż­sze ko­nie jezd­ne wa­lać się w nim mu­sia­ły, czy dla ja­kiej in­szej przy­czy­ny, bo mia­sto tego, co miał o pół­no­cy sta­nąć pod mu­ra­mi, to aż przeded­niem sta­nął. W czym Pan Bóg wszech­mo­gą­cy jako z jed­nej mia­ry wiel­ką swą ła­skę uka­zał, że P. Ju­rzyc i z dru­gie­mi star­szy­mi wszedł do muru, że 500 cir­ci­ter człe­ka usa­rzów, ko­za­ków, dra­go­nów, tak, jako po­wia­da­ją, że im i włos z gło­wy nie spadł, i nie­wie­dzieć, je­śli ich nie­przy­ja­ciel i po­strzegł, tak z dru­giej stro­ny nie chciał nam Pan Bóg dać do­sko­na­łej po­cie­chy, bo ci dru­dzy, co po­zad szli, nie­wie­dzieć quo fato vel in­for­tu­nio po­zo­sta­li od nich, i taki je błąd opa­no­wał, że się błą­ka­li po la­sach, po po­lach od ta­bo­ru do ta­bo­ru mo­skiew­skie­go aż go­dzin pół­to­ry, je­śli nie wię­cej na dzień, a do zam­ku tra­fić nie mo­gli i za­szli aż nie­mal za ta­bor Sze­hi­nów i za dru­gi, co na Dzie­wi­czej go­rze stoi, a po­tym ich taka de­spe­ra­tia, jako po­wia­da­ją, na­pa­dła, że mo­gąc na­zad wró­cić się cało, nie chcie­li, choć ich snadź nie­któ­rzy, mia­no­wi­cie ka­pi­tan Mar­wic, upo­mi­na­li, ale się re­so­lvo­wa­li prze­bi­jać do zam­ku i tak wprzód na­tra­fi­li na straż, któ­rą znie­śli, ale po­tym, gdy na­wal­ność na­stą­pi­ła, nie mo­gąc im­pe­tu strzy­mać, zstar­szy się z nimi jed­nak do­brze i nie mało ich i ko­goś za­cne­go (bo w so­bo­lach z zło­ci­stym buz­dy­ga­nem na ko­niu do­brym sie­dział) po­ło­żyw­szy, po­szli w roz­syp­kę, ja­koż ich tu już do kil­ku dzie­siąt przy­bie­gło i co­raz dru­dzy przy­jeż­dża­ją.

A ku Or­szy ja­dą­cych pod­ka­no też ze 30 czło­wie­ka na­szyń­ców i niem­ców, a dru­dzy snadź ku Wi­tep­sko­wi Ka­spel­skim go­ściń­cem po­szli, za­czym ro­zu­mie­my, że ich nie wie­le zgi­nę­ło, o kil­ku tyl­ko to­wa­rzy­szach po­wia­da­ją, że zgi­nę­li. A P. Mar­wi­ca Ka­pi­ta­na snadź sa­me­go żyw­cem wzię­to i o ostat­ku kom­pa­niej jego uda­ją, ja­ko­by za okrą­że­niem od Mo­skwy i obie­ca­niem z sobą do­bre­go obe­ścia mie­li się zdać, lecz i tych już przy­szło kil­ku, a dru­dzy snadź i obóz mi­nę­li; wszak­że o tym wszyst­kim po dniu i dru­gim bę­dzie pew­niej­sza wia­do­mość, kie­dy się ich wię­cej zbie­rze, kie­dy się in­qu­isi­tia od­pra­wi, któ­rą XJM. dziś za­czął z tymi, co się już wró­ci­li, kie­dy się da Bóg ję­zy­ków z woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie­go za­cią­gnie, dla któ­rych i dziś wy­pra­wił XJM. i ju­tro da Bóg w dru­gą stro­nę wy­pra­wi, kie­dy Xią­żę­ciu Jeo M. Pan Ju­rzyć da znać z zam­ku, jako wszedł do zam­ku i jako się tam co dzia­ło, cze­go się pręd­ko pew­nie spo­dzie­wa XJe°M., bo ma przy so­bie kil­ka ta­kich przy­da­nych so­bie odXcia Jeo Mści, co i krom tego pod­ję­li się przy­nieść Xciu Jeo Mści z zam­ku wia­do­mość.

A te­raz go­dzi­ło się i to oznaj­mić, co pri­ma fama at­tu­lit, ale to jed­nak nie­omyl­na, że P. Ju­rzyć pew­nie wszedł do zam­ku z tymi ludź­mi, jako się wy­zszej po­mie­ni­ło, bo to i ci twier­dzą, co z tam­tąd uszli, i ly­zni­cy, któ­rych Xże Jeo M. na­zier­kiem za nimi wy­pra­wił, toż po­wia­da­ją i sama rzecz świad­czy, bo nam ha­sło z zam­ku dano, a u tych, co się tu wra­ca­ją, wiel­ki opyt czy­ni Xże Jeo M., żeby im­pu­ne nie po­szło temu, kto się w tym win­ny naj­dzie, że nam tak do­bre i do­brze na­pię­te rze­czy po­pso­wał. Lecz i za to chwa­ła Bogu, że się i tą kil­ką set lu­dzi Smo­leńsk po­si­lił. Bez po­chy­by, kie­dy by to w cu­dzych kra­jach lu­dziom w dzie­le ry­cer­skim bie­głym po­wie­dzia­no, iż for­te­cy od 60000 woj­ska ob­lę­żo­nej dru­gie woj­sko, nie ma­jąc w so­bie nad 3000 lu­dzi, do­da­ło 500 czło­wie­ka z tak małą iak­tu­rą swo­ich (i to nie za dziel­no­ścią, ani ostroż­no­ścią nie­przy­ja­ciel­ską, ale za nie­szczę­ściem i er­ro­rem ja­kim­si, któ­ry snadź ten był, że po ko­niu ce­li­kiem la­sa­mi idąc usnął ktoś w nocy i za­trzy­mał dru­gich, że ci pierw­szy uszli od nich, a owi zaś tra­fić za nie­mi nie mo­gli), tedy(by) temu albo nie wie­rzo­no, albo się sro­dze dzi­wo­wa­no. Ale i to każ­dy bacz­ny i af­fek­tu nie­chęt­ne­go próż­ny czło­wiek bez po­chy­by przy­zna, iż się wiel­kiej rze­czy do­ka­za­ło. A że się ten er­ror stał, za któ­rym nie wszy­scy, któ­rzy na to de­sti­no­wa­ni byli we­szli, tego i naj­więt­sza za­zdrość i złość ludz­ka nie może Het­ma­no­wi im­pu­to­wać, któ­ry do­syć z sie­bie czy­nił, że spo­sób ob­my­ślił, że miej­sce do prze­ścia spo­sob­ne wy­na­lazł, że czas do wy­ko­na­nia zręcz­ny upa­trzył, że ka­łau­zy do­bre dał, że nie­przy­ja­cie­la od tam­tej stro­ny na się od­wró­cił i za­trzy­mał od wsze­la­kiej prze­szko­dy, że dał tym lu­dziom, któ­rzy prze­cho­dzić mie­li do­brą or­di­na­tią, że nie od­stą­pił od ta­bo­rów nie­przy­ja­ciel­skich, aż mu ha­sło umó­wio­ne z zam­ku dano, iż lu­dzie do zam­ku we­szli. A że to wszyt­ko było, sku­tek świad­czy, bo wszy­scy, któ­rzy się or­dy­na­tiej XJM. trzy­ma­li, a to z ła­ski Bo­żej cało i do­brze we­szli. A że dru­dzy czy z głup­stwa, czy z nie­dbal­stwa, czy ze zło­ści, jesz­cze nie mo­że­my do­sko­na­le wie­dzieć, po­błą­dzi­li i or­dy­na­cy­ej XJeo M. uchy­bi­li, któż w tym wi­nien? Chy­ba­by kto tak sza­lo­ny się zna­lazł, coby Boga chciał wi­no­wać, iż taka wola Jego, ale temu trud­no rzec, cze­mu tak?"

Chciałbym tu podać pewne dane dotyczące drogi. Między Krasne a Żarnówką jest około 15 km, z Żarnówki do Smoleńska przez Kuzin jest około 50 km (pułkownik W. Lipowski podaje  około 40 km). Jak wynika z opisu, drugi etap drogi żołnierze musieli pokonać w ciągu około 18 godzin, czyli od rana 2 marca do północy z 2 na 3 marca. Dzięki internetowi możemy się dowiedzieć, że 2 marca dzień trwa 10 godzin i 53 minuty. Czyli część drogi wojsko pokonywało w nocy. Mając 18 godzin na przejazd oddział mógł jechać z prędkością około 2,7 km na godzinę. Dla konnego oddziału, jak i dla piechoty takie tempo marszu wydawałoby się powolne. Jak wiemy wszyscy byli konno, w oddziale jechali kozacy, husarze i dragoni gwardii JKM, by nie spowalniać grupy. Powolne tempo marszu prawdopodobnie wynikało ze złych warunków pogodowych, źródła wspominają o wielkiej ilości śniegu zalegającego na polach i drogach. Ze względu na bliskość obozów wroga i możliwości spotkania wrogiej czaty żołnierze musieli iść w ciągłej gotowości bojowej. Musieli też przebyć Dniepr, pewnie jeszcze zamarznięty, ale to jednak przeszkoda.
Hetman ruszył rankiem z Krasnego w stronę obozu Prozorowskiego położonego za rzeką Jesienną. Z Krasne do Smoleńska jest około 60 km. Obóz Prozorowskiego leżał około 5 kilometrów na zachód od miasta. Oddział hetmana musiał dotrzeć na miejsce jeszcze przed północą by zaatakować wroga i odciągnąć jego uwagę od oddziałów Jurzyca. Zakładam że musieli dotrzeć około 18-20 do celu. Czyli tempo marszu musiało wynosić 4-4,5 km na godzinę.  Zadanie swoje wykonali bardzo dobrze. Cała akcja została dobrze zsynchronizowana co wydaje się być niemożliwe w takich warunkach. Oddział odsieczowy nie był niepokojony przez Moskwicinów. Jedynie wskutek pogubienia drogo nie wszyscy dotarli do Bramy Królewskiej w Smoleńsku.
Wspominam też nasze ostatnie rekognoskowanie w Puszczy Kampinoskiej. Śednie tempo marszu wyszło około 2-2,5 km na godzinę. Szliśmy w roztapiającym się śniegu, z przerwą na popas. Oczywiście kondycyjnie też nie dokońca byliśmy przygotowani na taki dystans. Jednak nie mieliśmy zbyt dużego obciążenia i nie wyglądaliśmy za każdym zakrętem wroga :). Trzeba przyznać, że żołnierze w XVII wieku gotowi byli na wiele poświęceń i byli zahartowani. Trzeba ich podziwiać.

sobota, 1 marca 2014

Die 1 Martii 1634 - poddanie się wojsk Szeina


 
Fragment ryciny Wilhelma Hondiusa
"Dnia 1 mar­ca woj­sko na­sze ogrom­nym szy­kiem we dwa rzę­dy, to jest część pod ta­bo­rem ko­zac­kim, a część nad brze­giem Dnie­pro­wym sta­nę­ło. Nad brze­giem Dnie­pro­wym, to jest po le­wej nie­przy­ja­cie­lo­wi, mie­dzy woj­ska na­sze wcho­dzą­ce­mu, stro­nie stał Jego K. Mość z Kró­le­wi­cem JM. Ka­zi­mie­rzem mie­dzy dwie­ma swo­imi usar­skie­mi cho­rą­gwia­mi, a przy nim Ich Mość Pa­no­wie Se­na­to­ro­wie. Pod któ­re­go nogi nie­przy­ja­ciel wszyt­kie swo­je cho­rą­gwie cum de­bi­ta re­ve­ren­tia i ukło­nem mimo prze­cho­dząc pod­rzu­cał ta­kim po­rząd­kiem:

Na­przód Kniaź Pro­zo­row­ski Okol­ni­czy i Wo­je­wo­da, przy­je­chaw­szy i z ko­nia zsiad­szy z puł­ku swe­go, któ­ry przod­kiem szedł z cho­rą­gwia­mi na przy­by­cie Sze­hi­na i Izmaj­ło­wa, i Bia­ło­siel­skie­go, Wo­je­wo­dów to­wa­rzy­szów swo­ich ocze­ki­wał. Po­tym na­stę­po­wał Szar­le Hu­bert, Puł­kow­nik raj­tar­ski. Ten 15 kor­ne­tów raj­tar­skich z czo­ło­bi­ciem swo­im pod nogi JKM. pod­rzu­cił, któ­re, gdy czas nie­ja­ki na zie­mi le­ża­ły, a z roz­ka­za­nia JKM. pod­nie­sio­ne były, przy­stą­pi­li bli­żej Sze­hin, Pro­zo­row­ski, Izmaj­łow, Wo­je­wo­do­wie, i czo­łem bili Kro­lo­wi Jego Mo­ści, a Bia­ło­siel­ski cho­ry na sa­niach le­żą­cy toż czy­nił. Po tych na­stą­pił Obe­rster Fux z swo­im puł­kiem, któ­re­go Obe­rster len­te­nant (bo sam cho­ry) z przy­stoj­nym ukło­nem cho­rą­gwi sześć. Po nim Obe­rster len­te­nant Obe­rste­ra To­bie­su zmar­łe­go puł­ku swe­go cho­rą­gwi ośm. Po nim na­stę­pu­ją­cy pułk Sze­hi­nów bo­jar­ski cho­rą­gwi ośm. Po nim Dun­cow cho­rą­gwi trzy, a ko­zac­ka jed­na. Po tych Strze­lec­ki pułk cho­rą­gwi sześć. Po nim puł­ku Obe­rste­ra Ger­gyi Ma­tys­so­na cho­rą­gwi ośm. Po nim Obe­rste­ra Roz­tor­ma cho­rą­gwi ośm. Po nim obe­rste­ra Szar­le­sa Ja­ku­ba cho­rą­gwi ośm. Po nim puł­ku nie­bosz­czy­ka San­der­so­na, Obe­rste­ra od Le­sla za­bi­te­go, cho­rą­gwi ośm. Po nim Kie­ta Obe­rste­ra puł­ku cho­rą­gwi ośm. Po nim

Obe­rste­ra Le­śla puł­ku nie­miec­kie­go cho­rą­gwi siedm. A ru­skich żoł­da­tów cho­rą­gwi ośm pod no­ga­mi JKM. na zie­mi le­ża­ły. Clau­de­bat ag­men cho­rą­giew bo­jar­ska kon­na, nad któ­rą gło­wą Le­pia­na, a ko­zac­ka jed­na. I te de­bi­ta re­ve­ren­tia KJM. pod nogi JKM. pod­rzu­co­ne. Po od­pra­wie­niu tej ce­re­mo­nii po­szli wszy­scy w dro­gę swo­ję ci­cho. No­co­wa­li ćwierć mile za ta­bo­rem Ko­za­ków Za­po­row­skich, a woj­sko na­sze go­dzi­na w noc do obo­zu na­zad się wró­ci­ło."


Tak oto odbył się triumf nad wojskami Michaiła Borysowicza Szeina. Wojsko Rzeczpospolitej utworzyło swego rodzaju aleję po obu stronach drogi do Moskwy, którą miał podążać Szein ze swoim wojskiem. Po lewej stronie tej alei, na przeciwko obozu kozackiego, w asyście swojego wojska król Władysław IV siedząc na koniu oglądął sztandary moskiewskie rzucane mu pod nogi. "Summa wszystkich, tak jezdnych, jako i pieszych chorągwi numero 107"

Obraz nieznanego autora "Poddanie wojsk Szeina"